niedziela, 29 grudnia 2013

Okulary Firmoo w kilku słowach!

Ostatnio zapowiadałam Wam, że na dniach pojawi się u mnie post okularowy, i oto jest. Jakiś czas temu napisała do mnie przedstawicielka Firmoo i zaproponowała mi przetestowanie ich okularów. Po kilku wymienionych mailach, w łamanej przeze mnie angielszczyźnie, wybrałam swój model- dokładnie TEN :). Tutaj muszę zaznaczyć, że kontakt z firmą był z ich strony bardzo profesjonalny, a Pani Laura była bardzo cierpliwa i miła. Wielki plus!


Razem z okularami dostałam twarde etui (niestety, jest uszkodzone i się nie domyka lub domyka, ale góra zachodzi na dół- domyślam się, że jest to kwestia podróży aż z Chin), oraz etui miękkie, czyli coś w stylu woreczka. Dotarła do mnie również miękka ściereczka z mikrofazy do czyszczenia okularów.


Kolejną rzeczą, którą znalazłam w kopercie był mały śrubokręcik w formie zawieszki do kluczy, 4 dodatkowe śrubki i 2 zapasowe noski.


Początkowo obawiałam się, czy szkła będą na pewno dobre. Po pierwszym założeniu moje obawy minęły- są dokładnie takie, jakie mam w swoich okularach od optyka. Nawet na początku nie miałam problemu z przyzwyczajeniem oczu do nowych szkieł- żadnych zawrotów głowy, czy bólu. Dodatkowo, bardzo ucieszył mnie fakt, że okulary posiadają antyrefleksy, za które również nie musiałam nic płacić. Do samych oprawek także nie mam zastrzeżeń- są bardzo lekkie, wygodne i ładnie zrobione. 

Jeżeli chcielibyście również zamówić okulary dla siebie, to firma posiada ofertę pierwszej pary za darmo- płacicie tylko i wyłącznie za przesyłkę (około 60 zł), co wydaje mi się bardzo korzystne, ze względu na ceny proponowane u nas. Do zapoznania się ze szczegółami odsyłam Was tutaj. Na stronie funkcjonuje też darmowa "przymierzalnia"- wgrywacie swoje zdjęcie i możecie w ten sposób dopasować oprawki dla siebie :).

Na koniec chciałam Wam pokazać drogę moich okularów po świecie. Zwróćcie uwagę na czas!- nasza poczta powinna się wiele nauczyć!


Miałyście do czynienia z Firmoo? Co sądzicie o ich ofercie? :)


wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych świąt!

Moi drodzy czytelnicy,
z okazji świąt Bożego Narodzenia chcę Wam życzyć dużo zdrowia, radości, spokoju, ciepła i miłości. Niech Wasze najskrytsze marzenia staną się rzeczywistością, a uśmiech gości na Waszych twarzach każdego dnia :)


sobota, 21 grudnia 2013

Zdzieramy z Joanną, w akompaniamencie zielonego jabłka

Jakiś czas temu natknęłam się w drogerii na peelingi gruboziarniste z serii Fruit Fantasy od Joanny. Po otworzeniu pierwszej buteleczki, świat, dosłownie się dla mnie zatrzymał! Wąchałam, wąchałam i nie mogłam skończyć- tyle cudownych zapachów! Długo nie mogłam się zdecydować, który wrzucić do koszyka. Ostatecznie wybrałam rajskie jabłuszko- tak, nie przesadzili z tym "rajskie"! Jeszcze tego samego dnia zdecydowałam się na rajski prysznic z tym peelingiem. Na jakim poziomie ukształtował się mój entuzjazm po użyciu? O tym za chwilę ;).


Cena i dostępność:
Dostępny w mniejszych, jak i większych drogeriach (mój zakupiony został w Hebe), supermarketach i innych sklepach, które posiadają w swojej ofercie kosmetyki. Cena peelingu to około 8-10zł/ 200 ml.

Informacje od producenta:
Poczuj fascynujący aromat rajskiego jabłuszka. Spraw, by rytuał pielęgnacji Twojego ciała był przyjemny i odprężający, aby przywodził na myśl najsłodsze wspomnienia. Peeling doskonale usuwa zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka. Sprawia, że Twoje ciało staje się wygładzone i odświeżone. Spróbuj, a już nigdy nie zmienisz tego owocowego orzeźwienia na nic innego.
Sposób użycia: Niewielka ilość peelingu nanieś na zwilżoną skórę. Masuj kolistymi ruchami do momentu pojawienia się piany, a następnie spłucz. Stosuj 2-3 razy w tygodniu
Skład:


Moja opinia:
Jak już wspomniałam na początku, peeling uwiódł mnie w drogerii zapachem. Niestety, ale czar szybko prysł, kiedy użyłam go pierwszy raz na skórze- zapach stał się mocno chemiczny, nienaturalny i szybko przestał kojarzyć mi się z tym obiecanym rajskim jabłuszkiem. Określiłabym go raczej jako chemiczne jabłuszko. 


Konsystencja peelingu przypomina kisiel, a zawarte w nim drobinki są dosyć duże i odpowiednio ostre. Wydaje mi się jednak, że jest ich za mało i efekt jest przeciętny. Skóra na pewno jest miększa i delikatniejsza, jednak wiem, że może być lepiej. Produkt delikatnie się pieni, a przy tym dobrze myje, chociaż drobinki są ciężkie do usunięcia. Jego wydajność jest średnia- stosowany na całe ciało starczy od kilku do kilkunastu razy. Dodatkowo, mam wrażenie, że moja skóra domaga się po nim obowiązkowo balsamu.


Ostateczna ocena:
Poza niezbyt udanym zapachem, produkt wypada nie najgorzej. W miarę dobrze ściera i przyjemnie oczyszcza skórę. Nie jestem pewna, czy dam mu jeszcze szansę, ale oceniam go na 5,5/10.

Jakie są Wasze ulubione peelingi? :)

czwartek, 19 grudnia 2013

Nabytkowo, czyli trochę się chwalę :)

Ostatnio lubię przeglądać posty, gdzie chwalicie się swoimi nowościami, dlatego dzisiaj postanowiłam również zaserwować Wam taką notkę. Pominę zakupy z Rossmanna, bo o tym już pisałam :). Mam za to do pokazania skromne zakupy związane z dniem darmowej dostawy, szybki zakup Avonowy, wygraną w konkursie, trochę nowości włosowych, krótką zapowiedź współpracy i mój genialny prezent urodzinowy :). Jesteście ciekawe? :)


Na sam początek wzięłam zakupy z okazji DDD. Skusiłam się na dwie paletki cieni technic electric- jedna bardziej stonowana, czyli brązy, beże, szarości. Druga natomiast kolorowa, czyli coś do poszalenia z makijażem. Skoro paletki, to i pędzelek do blenowania wpadł- konkretnie Hakuro H74. Wszystko już testuję i jestem bardzo zadowolona :).


Kolejny zakup popełniłam w Avonie. Na peeling z serii Planet Spa zdecydowałam się całkiem przypadkiem- przecież to nie moja wina, że koleżanka mnie nim kusiła! Żel pod prysznic był już moim przemyślanym zakupem. No ok, prawie. Po prostu jego pierniczkowy (?) zapach momentalnie uwiódł mnie w katalogu i nie mogłam mu odmówić.


W ostatnich dniach odwiedził mnie również listonosz z moją wygraną na blogu Kasi i Karoliny. Dzięki dziewczynom trafiła do mnie książka Katarzyny Kozłowskiej- Kołodziejskiej "Akademia makijażu". Już nie mogę się doczekać kiedy znajdę trochę czasu na przeczytanie jej od deski do deski! 


Wpadło mi też trochę produktów włosów. Weszłam do drogerii bez żadnych większych, ani nawet mniejszych planów, a wyszłam z 3 rzeczami. Skusiłam się na maskę BingoSpa, odżywkę bez spłukiwania Joanny i szampon przeciwłupieżowy Farmony, o którym wiele dobrego czytałam.


Na dniach możecie się spodziewać u mnie posta z okularami Firmoo, które dostałam w ramach współpracy. Póki co, nie mam kiedy zrobić im sesji zdjęciowej, ale czekają już na swoje 5 minut i wkrótce je pokażę :).


Na koniec zostawiłam coś, z czego nie mogę się nacieszyć. Śliniłam się na te woski już od dawna i w końcu są u mnie- wymarzone Yankee Candle! Wszystko za sprawą mojego mężczyzny, który obdarował mnie nimi z okazji tego, że trochę się postarzałam ;). Spodziewajcie się wpisów o tych cudeńkach! :)

A Wam co ostatnio wpadło? :)
Dajcie znać, czy Wy również lubicie takie wpisy :)


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Maseczka nawilżająca od Ziaji.

Ostatnio wspominałam, że wracam do maseczek. Muszę uzupełnić swoje zapasy i zabrać się mocno za używanie. Nie idzie mi to jakoś zbyt dobrze, ale jednak do przodu. Z tej okazji mam dla Was kolejną recenzję. Tym razem trafiło na maseczkę nawilżającą z glinką zieloną od Ziaji.


Cena i dostępność:
Maseczkę zakupiłam w Rossmannie za 1,59zł/7ml.

Informacje od producenta, sposób użycia i skład:


Moja opinia:
Tym razem Ziaja przedstawia nam maseczkę w kolorze zielonkawym, przypominającym trochę pastę do zębów, o delikatnym, przyjemnym zapachu, który kojarzy mi się z zielonym jabłkiem. Możliwe, że kolor saszetki również podziałał w tym przypadku na wyobraźnię :). Maseczka, jak wszystkie jej siostry, posiada delikatną, odpowiednio gęstą konsystencję, dzięki czemu bardzo łatwo się rozprowadza i tak samo łatwo zmywa. Po 15 minutach, które zaleca producent, skóra jest trochę delikatniejsza i w niewielkim stopniu nawilżona. Nie zauważyłam większych efektów, tak jak to miało miejsce w przypadku innych maseczek z tej serii. Myślę, że można od czasu do czasu po nią sięgnąć, ale bez spektakularnych efektów i na szczęście, bez żadnych przykrych niespodzianek.


Ostateczna ocena:
Tym razem maseczka Ziaji nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Efekty średnio mnie zadowoliły, chociaż nie twierdzę, że nie dam jej jeszcze jednej szansy. Dostaje ode mnie 6/10.

A Wy jak często używacie maseczek? :)

wtorek, 10 grudnia 2013

Denko po raz 9, czyli zużycia listopadowe

Witam Was dzisiaj jak zwykle z lekko opóźnionym denkiem. Zawsze trochę mi zejdzie, zanim je ogarnę. Tym razem przedstawiam Was denko miesięczne, z którego jestem raczej zadowolona, mimo że kilka produktów nie udało mi się wykończyć. Ale nie przedłużając, przejdźmy do rzeczy. Poniżej prezentuję całe moje denko :).


O każdym produkcie słów kilka:

4

*All About Beauty, Bezalkoholowy łagodny tonik do twarzy, kojąco-nawilżający- pisałam o nim już dawno tutaj. Jest tani, dobry i przede wszystkim bez alkoholu. Kupię ponownie.
*Rexona Women, Aloe Vera, Fresh, Antyperspirant w sprayu- stały bywalec mojego denka. Kupię ponownie.
*Gillette Series, Żel do golenia dla skóry wrażliwej z aloesem- recenzja pojawiła się tutaj. Kupię ponownie.

Timotei, Głęboki brąz, Odżywka do włosów brązowych z ekstraktem z henny i olejkiem arganowym- moja ulubiona odżywka. Świetnie pachnie, po dłuższym stosowaniu na włosach pojawiają się refleksy w innych odcieniach brązu. Kupię ponownie.
Joanna, Z Apteczki Babuni, Balsam nawilżająco- regenerujący do włosów- używałam go chyba rok. Ten produkt to niekończąca się historia. Znudził mi się niesamowicie, a nic specjalnego nie robił. Nie kupię ponownie.
Love Me Green, Organiczny rewitalizujący krem do rąk- pełną recenzję możecie przeczytać tutaj. Krem był naprawdę świetny, ale jego cena nie. Jeżeli kiedyś będzie tańszy to kupię ponownie.


Perfumy FM- nie mam pojęcia co to za zapach. Dostałam go jakiś czas temu i mam do niego sentyment, ale z braku podstawowych informacji nie kupię ponownie.
Avon, Incandessence, Woda toaletowa- używałam bardzo długo i wciąż mi się nie znudził. Jedyne zastrzeżenie jakie mam to to, że średnio utrzymuje się na skórze. Kupię ponownie.


Marion Spa, Maseczka odżywczo- nawilżająca- ta maseczka stała się moimi nowym hitem. Więcej o niej możecie przeczytać w recenzji tutaj. Kupię ponownie.
Herba Studio, Tisane, Balsam do ust w słoiczku- pisałam o nim tutaj. Niestety, ale nie zrobił na mnie większego wrażenia. Nie kupię ponownie.
Ziaja, Maska regenerująca z glinką brązową- recenzja tutaj. Używam jej regularnie od kiedy ją poznałam. Kupię ponownie.

Znacie te produkty? :)

czwartek, 5 grudnia 2013

Depilacja "po męsku"

Podrażnienia, podrażnienia i jeszcze raz podrażnienia. Z tym problem po depilacji zmaga się zapewne wiele z Was, ja niestety również. Stosowałam już wiele potencjalnych rozwiązań, metod, różnych pianek, żeli itd z marnym skutkiem. W końcu zdecydowałam się sięgnąć po żel do golenia dla... mężczyzn. Padło na żel dla skóry wrażliwej Gillette z aloesem. W końcu przeznaczony jest docelowo do twarzy, więc może da radę z innymi częściami ciała. Nie pomyliłam się.


Cena i dostępność:
Spotkać możemy go dosłownie wszędzie, gdzie znajduje się dział z kosmetykami- od drogerii, przez osiedlowe markety, do wielkich hipermarketów. Cena waha się od 8 do nawet 13zł/ 200ml w zależności od sklepu.

Informacje od producenta:
Do skóry wrażliwej. Trzy substancje nawilżające zawarte w formule "Potrójnej Ochrony" pomagają chronić przed zacięciami, podrażnieniami i uczuciem ściągniętej skóry.

Moja opinia:
Produkt dostajemy w metalowym opakowaniu z pompką, która do samego końca działa niezawodnie, bez zacinania się. Żel koloru niebieskiego bardzo dobrze rozprowadza się na skórze, zmieniając się w gęstą, zwartą w konsystencji piankę, dzięki czemu jest wydajny i starcza na długo. Zapach jest typowo męski, przyjemny, ale łatwo się go pozbyć ze skóry. Produkt zdecydowanie chroni przed zacięciami, oraz mocno ograniczył występujące po goleniu podrażnienia. Od kiedy zaczęłam go używać, występują one sporadycznie. W porównaniu do innych produktów nie wysusza skóry, nie powoduje uczucia ściągnięcia.



Ostateczna ocena:
Żel na pewno zagości u mnie na dłużej. Dzięki niemu pozbyłam się problemu podrażnionej i przesuszonej skóry po każdym goleniu. Teraz zdarza mi się to sporadycznie. Daję mu mocne 8/10.

Jakie są Wasze ulubione produkty do golenia?

wtorek, 3 grudnia 2013

Czas promocji, a moja silna wolna :)

Witajcie :).
Wszyscy pochwalili się już swoimi zakupami promocyjnymi z Rossmanna. Tylko ja zostałam w tyle i wciąż nie rozliczyłam się ze swoich postanowień. Moją listę zakupów, którą zaplanowałam możecie zobaczyć TUTAJ, a jak się z niej wywiązałam tutaj:

Chociaż wiele rzeczy kusiło to zaparłam się mocno, że nie będę kupować więcej niż potrzebuję. Trafiły do mnie 4 rzeczy, z czego 3 dokładnie te, które znalazły się na liście. Tusz miałam zamiar kupić inny, jednak nie udało mi się go spotkać w moich Rossmannach. Zamiast żółtego tuszu z Lovely, trafił do mnie Volume Booster (już żałuję, że nie wstrzymałam się i nie poszukałam o nim opinii!). Nie udało mi się natomiast dorwać lakieru piaskowego z Wibo- półki były w tym miejscu puste już o 10 rano w pierwszy dzień promocji.

Lirene, City Matt, Fluid matująco- wygładzający- za niego zapłaciłam  24,79zł, czyli cenę regularną. Nie wiem czemu, ale promocja go nie dotyczyła.

Rimmel, Stay Matte, Puder transparenty- cena regularna 25,99zł, po obniżce: 15,59zł.

Lovely, Volume Booster, tusz do rzęs- cena regularna: 8,99zł, po obniżce: 5,39zł.

Lovely, Baltic Sand, lakier do paznokci- cena regularna:  8,59zł, po obniżce: 5,09zł

Mimo, że nie do końca udało mi się pokryć z pierwotną listą, to jestem zadowolona ze swoich zakupów. Powstrzymałam się od zbędnych zakupów i kupiłam tylko to, czego naprawdę potrzebuję ;).

Wpadło Wam do koszyka coś z mojej listy? :)

niedziela, 1 grudnia 2013

Maseczka, która czyni cuda.

Dawno na moim blogu nie było maseczek. Muszę przyznać się przed Wami, jak i przed sobą samą, że mocno się w tej kwestii zaniedbałam. Jeszcze jakiś czas temu nie wyobrażałam sobie przynajmniej tygodnia bez maseczki, a każde zakupy kończyły się nową saszetką. Mój powrót do nich rozpoczął się bardzo miłym zaskoczeniem ze strony Marion. Dlatego też, mam dzisiaj dla Was recenzję maseczki odżywczo-nawilżającej, która zachwyciła mnie swoim działaniem.


Cena i dostępność:
Koszt maseczki waha się w granicach 1-2zł/7,5ml. Nie widziałam jej w żadnych sieciowych drogeriach. Swoją dostałam w mniejszej, lokalnej, która niestety została jakiś czas temu zamknięta. 

Informacje od producenta i skład:

Skład:

Moja opinia:
Maseczkę stosowałam zgodnie z zaleceniami producenta, czyli nakładałam na 10-15 minut, a nadmiar usuwałam za pomocą wacika. Jej kremowa, lekka konsystencja sprawiała, że maseczka świetnie się wchłaniała, dlatego nie odczuwałam żadnego dyskomfortu związanego z jej pozostawieniem na twarzy. Zapach produktu jest dosyć delikatny, przyjemny i lekko słodkawy- w pewnym stopniu przypomina mi zapach miodu. Twarz po użyciu maseczki staje się miękka, delikatna, a efekt nawilżenia i odżywienia widoczny jest w 100%. Po żadnej maseczce nie osiągnęłam jeszcze takiego dobrego efektu. Producent zdecydowanie spełnia wszystkie swoje obietnice.


Ostateczna ocena:
Sklep w którym ją kupiłam niestety został zamknięty, ale na pewno będę jej szukać w innych miejscach. Uważam że maseczka jest absolutnie genialna, czyni cuda, a dodatkowo prześcignęła moją ulubioną maseczkę regenerującą z Ziaji. Daję jej 10/10, a Wy biegnijcie szukać jej u siebie! :)

Jaka maseczka jest Waszym hitem? :)

poniedziałek, 25 listopada 2013

Nowy ulubieniec, czyli demakijaż w kilka sekund

O tym, że niektóre "dyskontowe" kosmetyki są dobre, i wcale nie są "tanim kitem" pewnie większość z Was już wie. Są tanie, często produkowane przez wielkie, znane i szanowane koncerny. Tak się też ma sprawa z dzisiejszym gościem na moim blogu. Pewnie nie zdziwię Was, kiedy powiem, że będzie to jeden z biedronkowych hitów od BeBeauty. Właśnie dzisiaj postanowiłam Wam przedstawić mojego nowego ulubieńca- micelarny żel nawilżający do mycia i demakijażu. Skusiłam się na niego ze względu na cenę i nie pożałowałam :).


Cena i dostępność:
Za 150ml żelu zapłacimy 4,99zł. Oczywiście w Biedronce :).

Od producenta:
Micelarny żel oczyszcza skórę twarzy i oczu z wszelkich zanieczyszczeń przywracając komfort nawilżenia i odświeżenia. Zawarte micele zapewniają niezwykle wysoką skuteczność oczyszczania, nie naruszając bariery hydrolipidowej naskórka. Zawarty w żelu d-panthenol utrzymuje optymalny poziom nawilżenia, łagodzi podrażnienia oraz przynosi uczucie natychmiastowego ukojenia. Skóra po użyciu żelu jest głęboko oczyszczona, nawilżona i odzyskuje uczucie komfortu.
-Dokładnie oczyszcza z makijażu i zanieczyszczeń.
-Skutecznie nawilża i koi podrażnienia.
-Odświeża i orzeźwia.
-Przywraca uczucie komfortu.
Oczyszczające micele- sferyczne cząsteczki, które w zetknięciu ze skórą zapewniają wysoką skuteczność oczyszczania, dokładnie usuwają makijaż i zanieczyszczenia.
D-panthenol- działa przeciwpodrażnieniowo i skutecznie nawilża.
Wysokie bezpieczeństwo stosowania. 
0% alergenów.

Sposób użycia:
Niewielką ilość żelu rozprowadź kolistymi ruchami na powierzchni twarzy. Następnie dokładnie spłucz wodą. Stosuj codziennie, rano i wieczorem.

Skład:

Moja opinia:
Żel zamknięty jest w tubie stojącej "na głowie". Plastikowe zamknięcie zostało wykonane solidnie, dobrze się zatrzaskuje i nic się z niego nie wylewa. Konsystencja produktu jest typowo żelowa, przezroczysta i dobrze się rozprowadza. Pachnie dosyć przyjemnie, delikatnie, ale niczym konkretnym. Dodatkowo, już mała ilość żelu wystarczy żeby dokładnie umyć całą twarz i zmyć makijaż, przez co jest w miarę wydajny.

Mimo że się nie pieni, a raczej "ślizga" po twarzy, to bardzo dobrze sobie radzi nawet z wodoodpornym makijażem. Produkt nie szczypie w oczy i nie podrażnia, dlatego uwielbiam go używać. Przyznam, że nie zauważyłam obiecywanego nawilżenia, jednak nie jest to dla mnie tak ważne- od tego mam inne produkty, które mają spełniać to zadanie.


Ostateczna ocena:
Żel stał się moim absolutnym hitem ostatniego czasu. Dosłownie za grosze dostałam produkt, dzięki któremu pozbywam się makijażu w kilka chwil i który nie robi mi żadnej krzywdy. Na pewno spróbuję jeszcze innych jego wersji. Nikogo chyba nie zdziwi, że daję mu 10/10.

czwartek, 21 listopada 2013

-40%, czyli na co poluję w Rossmannie

Witajcie.
Już od jakiegoś czasu wiadomo o tym, że Rossmann po raz kolejny szykuje dla nas 40% obniżkę cen na kolorówkę. Na Waszych blogach zaczęły pojawiać się plany zakupowe, co sprawiło, że również postanowiłam taki zrobić. Głównie ze względu na to, żeby później nie żałować wydanych pieniędzy, oraz tego, że o czymś zapomniałam. Ten post będzie takim moim planem na rozsądne i przemyślane zakupy, z których później postaram się tu rozliczyć ;). Zatem zaczynajmy :).

Lirene, City Matt, Fluid matująco- wygładzający- noszę się z zamiarem jego zakupu już od jakiegoś czasu. Nie jestem pewna, czy na ten podkład również obowiązuje promocja (może któraś z Was mi powie? :)), ale i tak się na niego zdecyduję. Cena regularna: 24,79 zł.

Rimmel, Stay Matte, Puder transparentny- używam już od jakiegoś czasu i jestem bardzo zadowolona. Cena regularna: 25,99zł.

Lovely, Curling Pump Up Mascara, tusz do rzęs- czytałam o nim wiele dobrych recenzji, dlatego czas go wypróbować. Cena regularna: 9zł.

Lovely, Baltic Sand, lakier do paznokci nr 1- mam już żółty i jestem zachwycona. Cena regularna: 8,59 zł.

Wibo, WOW Glamour Sand, lakier do paznokci nr 4- to będzie mój pierwszy piasek Wibo. Nie jestem ostatecznie pewna co do koloru, ale któryś przygarnę na pewno. Cena regularna: 7,69 zł.

A jak wyglądają Wasze listy? :)

czwartek, 14 listopada 2013

Pomysł na paznokcie nr 3

Witajcie :)
Już nie pamiętam kiedy ostatnio na moim blogu pojawił się post paznokciowy. Nie miałam ostatnio za wiele czasu na malowanie, dlatego tym razem, korzystając z czasu wolnego trochę poszalałam. Poniżej możecie zobaczyć co stworzyłam za pomocą czarnego i białego lakieru :).




Co o tym myślicie? :)


sobota, 9 listopada 2013

Hit, czy nie?- kilka słów o biedronkowym micelu

Nie byłabym sobą, gdybym nie wtrąciła swoich 2 zdań na temat wałkowany już milion razy. Takim tematem będzie dzisiaj znany dobrze przez większość z Was micel z Biedronki. Długo, długo nie ulegałam mu i z obojętnością mijałam na półkach. Dopiero po informacji o jego rzekomym zniknięciu skusiłam się na "ostatnie" sztuki. W końcu musiałam zbadać tę osobistość, skoro miał zniknąć. Ja nie mogłam przepuścić "ostatniej" okazji ;).


Cena i dostępność:
Żel dostaniemy tylko i wyłącznie w Biedronce za oszałamiającą kwotę 4,49zł/200ml.

Od producenta i sposób użycia:

Skład:

Moja opinia:
Buteleczka w której dostajemy płyn, jaka jest wszyscy widzą- zwykła, przezroczysta, z przejrzystą etykietką. Zamknięcie solidne, dosyć ciężko chodzące, na zasadzie nacisnąć z jednej strony i z drugiej pojawia się otworek przez który wypływa wystarczająca, nie za duża ilość bezbarwnego płynu.


Przy pierwszym użyciu zwróciłam szczególną uwagę na zapach- świeży, lekko kwaśnawy, jakby cytrusowy. Jest niesamowicie przyjemny i zwiększa wrażenie oczyszczenia, ponieważ czuć go przez jakiś czas na skórze. Niestety nie do końca radzi sobie z moim codziennym makijażem- czasami nie domywa tuszu i muszę się trochę pomęczyć. Ostatecznie jednak zostawia skórę oczyszczoną, świeżą i nie powoduje żadnych podrażnień.

Ostateczna ocena:
Biorąc pod uwagę cenę produktu to wypada dosyć dobrze. Nie zmywa do końca tak jak tego oczekuję, jednak przy odrobienie cierpliwości daje radę. Dostaje ode mnie 6,5/10.

Co Wy sądzicie o tym płynie? Jacy są Wasi ulubieńcy? :)


środa, 6 listopada 2013

Denko po raz 8, czyli zużycia wrześniowo-październikowe

Witajcie :)
Mamy początek miesiąca, co zawsze niesie za sobą posty denkowe. U mnie zużywanie zaległych kosmetyków nie idzie najlepiej, dlatego przedstawię dzisiaj denko z 2 miesięcy- a mimo to, bardzo małe. Myślę, że w przyszłym miesiącu będzie większe, ponieważ mam kilka rzeczy, których jest już dosłownie resztka. Tymczasem zapraszam Was na moje 8 denko. Na zdjęciu głównym niestety brakuje żelu pod prysznic, którego butelka wylądowała wcześniej w koszu ;)


O każdym z produktów słów kilka:


Love Me Green, Organiczny witalizujący szampon do włosów- nie powiem że był zły, bo nie był. Niestety też nie zachwycił mnie jakoś specjalnie (recenzja TU). Zwykły, dobrze myjący szampon za dosyć wysoką cenę. Ze względu na nią nie kupię ponownie.

Ziaja, Intima, Płyn do higieny intymnej, konwalia- dobry, tani i do tego polski produkt. Zapach średnio przypadł mi do gustu- zdecydowanie bardziej wolę wersję neutralną. Może kupię ponownie.


Ziaja, Kozie Mleko, Mleczko + Tonik- dosyć dobrze sprawdził się przy demakijażu, bardzo fajnie pachniał, a dodatkowo był mega wydajny. Pod koniec trochę mi się znudził, ale myślę, że kupię ponownie.

Efavit, Olej kokosowy, zimnotłoczony, nierafinowany- kupiony z myślą o włosach, ale im niezbyt przypadł do gustu. Ostatecznie zużyłam do ciała. Z przeznaczeniem do włosów nie kupię ponownie.


PZ Cussons, Original Source, Żel pod prysznic z limonką- na recenzję zapraszam TUTAJ. Pusta buteleczka nie doczekała dzisiejszego postu, dlatego pojawia się tu pełny. Urzekł mnie przede wszystkim jego świeży, doskonały na lato zapach. Na pewno jeszcze po niego sięgnę. Kupię ponownie.


Intimea, chusteczki do higieny intymnej rumiankowe- polubiłam je od pierwszego użycia- są tanie, ładnie pachną, świetnie odświeżają i nie wysychają. Zdecydowanie kupię ponownie.

Celia, 1 i 2, Maska do włosów głęboko nawilżająca- saszetka starczyła na jeden raz i nie potrafię powiedzieć o niej zbyt wiele. Nie zrobiła "wow", ale też nie zaszkodziła. Może kupię ponownie.


Mam nadzieję, że słabe zdjęcia Was nie zrażą, ale niestety pogoda nie jest zbyt łaskawa. Dajcie znać jak mają się Wasze denka :).