czwartek, 27 lutego 2014

Trochę nowości, czyli o tym zapewne przeczytacie

Witajcie! Dzisiaj przygotowałam dla Was post z serii tych, które sama bardzo lubię oglądać. Mianowicie, o najnowszych nabytkach. Ostatni tego typu post przypadł Wam do gustu, więc zdecydowałam się na ten dzisiejszy. Nabytki z ostatniego powoli zaczną pojawiać się w najbliższym czasie w recenzjach, a te z dzisiejszego czekają w zapasach na swoją kolej, lub już są w użyciu. Nie przedłużając, bo nie ma po co, zaczynajmy!

nowości, Yankee Candle, Eveline, Wibo, Manhattan, Ziaja, Dermika, Lovely, Original Source, Biovax, wosk, żel, krem, maseczka, maska, lakier, błyszczyk

Na początek wzięłam moją najliczniejszą przesyłkę, która ostatnio do mnie trafiła. Te cudeńka udało mi się wygrać u Imp. Wystarczyło odpowiedzieć na kilka pytań i mieć trochę szczęścia. Wygrana niezmiernie mnie ucieszyła, szczególnie ze względu na piasek Lovely, którego w moim mieście nie udało mi się zdobyć, a który mieć musiałam! W ruch poszła też maska Biovaxu, ale o niej wiele powiedzieć jeszcze nie mogę. Reszta rzeczy czeka w zapasach na swoją kolej.

paletka cieni technic, eyeliner Saffron

W grudniu kupiłam dwie paletki technic electric, o których wspomniałam tutaj. Nie pojawiła się jeszcze ich recenzja, jednak możecie być pewne, że będzie pozytywna, skoro skusiłam się na trzeci egzemplarz, tym razem w odcieniach fioletu. Dodatkowo chodził za mną od dawna żelowy eyeliner. Tym sposobem przygarnęłam eyeliner Saffron.

utwardzacz My Secret, odżywka do rzęs i brwi My Secret

Po przeczytaniu posta Imp, skusiłam się na utwardzacz do lakieru My Secret. W tej samej szafie udało mi się upolować odżywkę do rzęs i brwi. Znalazłam ją w końcówkach serii i kosztowała 4 złote. Szkoda było nie spróbować :).

Isana odżywka do włosów kręconych, Isana żel pod prysznic masło shea i marakuja

W Rossmannie sięgnęłam po tanią i lubianą przeze mnie Isanę. Odżywka do włosów kręconych trafiła do mnie z polecenia, natomiast żel pod prysznic został kupiony na zapas. Miałam już wcześniej dwa żele Isany, które polubiłam, dlatego zdecydowałam się na kolejny. Tym razem przygarnęłam wersję masło shea i marakuja.

antyperspirant Rexona, maslo do ciała Avon

Wybierając antyperspirant po raz kolejny sięgnęłam po sprawdzoną już u mnie Rexonę. W Avonie zdecydowałam się na zamówienie masła do ciała. Mimo że nie przepadam za ich kosmetykami to seria Planet Spa wydaje się być w porządku. 

Joanna myjący peeling wygładzający kiwi, Skino łagodzący żel do golenia

Ostatnia kosmetyczna gazetka Biedronkowa nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Kupiłam tylko i wyłącznie peeling myjący z Joanny o zapachu kiwi. Kilka dni później przy okazji innych zakupów wrzuciłam do koszyka łagodzący żel do golenia Skino, który zbiera dużo pozytywnych opinii.

Green Pharmacy krem do rąk z aloesem, Green Pharmacy krem do rąk jaskółcze ziele

Na kremy do rąk Green Pharmacy skusiłam się przypadkiem. Kosztowały grosze na promocji, więc wzięłam od razu dwa. Póki co, czekają w zapasach na swój czas.

I tym o to sposobem, doszliśmy do końca. Recenzji możecie się się spodziewać dopiero za jakiś czas, chociaż o kilku rzeczach powoli zaczynam wyrabiać sobie opinię. 
Na koniec uchylę jeszcze rąbka tajemnicy, a przy okazji pochwalę się, że pracuję nad nowym szablonem i wkrótce możecie spodziewać się jego "premiery" :). 

Znacie te produkty?
Co Wy kupiłyście ostatnio?

niedziela, 23 lutego 2014

Bez "ochów", czyli krem, który niewiele zdziałał

Witajcie!
Ostatnimi czasy mam świra na punkcie kremów do rąk. Kupuję i kupuję, zapasów wciąż przybywa, a ja staram się je regularnie wykorzystywać. Jednym z ostatnich tego typu nabytków był krem do rąk firmy Ziaja, z proteinami kaszmiru i masłem shea. To właśnie on stał się bohaterem dzisiejszego postu. Producent wspomina o nawilżeniu, ochronie i wzmocnieniu. Teraz czas na kilka słów ode mnie.


Cena i dostępność:
Krem jest bardzo tani- jego cena waha się w granicach 3zł/100ml. Dostępny jest na pewno w Naturze, gdzie go kupiłam. Widziałam go również w sklepach firmowych Ziaji i w niektórych aptekach.

Informacje od producenta:

Skład:

Moja opinia:
Na pierwszy rzut wspomnę o opakowaniu kremu. Do czynienia mamy z miękką tubą, która na pewno nie będzie utrudniała wydobycia produktu do ostatniej kropli. Zamykana jest na zakrętkę, co ma swoje plusy (na pewno nic się nie wyleje), a także minusy (takie rozwiązanie zdecydowanie należy do mniej wygodnych, niż w zamknięciach na "klik").


Konsystencja kremu jest delikatna, dosyć rzadka, ale dobrze się rozprowadza i na pewno czyni krem wydajniejszym. Produkt szybko się wchłania, pozostawiając po sobie niewielką i nietłustą warstewkę. Zapach kremu nie przypadł mi do gustu- jest dosyć mocny, raczej chemiczny i przede wszystkim męski. Z czasem stał się dla mnie męczący i mdły. Jeżeli chodzi o jego właściwości to krem jest dobry do stosowania na co dzień. Na pewno nie sprawdzi się przy mocno wysuszonych dłoniach. Działa raczej słabo, nie można spodziewać się po nim dogłębnego nawilżenia i mocnej regeneracji. Wygładzenie jest zauważalne tylko przez kilka minut od nałożenia.


Ostateczna ocena:
Krem nie zrobił na mnie zbyt dobrego wrażenia. Jak już wspomniałam, świetnie się wchłania, dlatego dobrze stosuje się go w ciągu dnia. Nie można się jednak spodziewać po nim wiele, a dodatkowo zapach może być dla niektórych drażniący. Daję mu 4/10.

Znacie kremy Ziaji? 
Czego Wy używacie na co dzień? 

niedziela, 16 lutego 2014

Kredka, która nie maluje, czyli bubel w mojej kosmetyczce

Firmy My Secret chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Większość z Was miała przynajmniej 1 kosmetyk tej firmy, albo chociaż o niej słyszała. Jakiś czas temu w Naturze była promocja 2 w 1, czyli do tuszu do rzęs dokładali kredkę do oczu. Nosiłam się już wcześniej z zamiarem zakupu niebieskiej/granatowej kredki, dlatego dałam się łatwo skusić. I o ile tusz był w porządku, tak kredka okazała się kompletną porażką. Dostałam kredkę Satin Touch Khol nr 4.


Kredka okazała się kompletnym bublem, którego właściwie nie da się używać. Podchodziłam do niej kilka razy i za każdym razem kończyło się wybraniem innej kredki, lub odpuszczeniem jej sobie całkowicie. Dlaczego? Kredki po prostu nie da się normalnie rozprowadzić na powiece. "Ciągnie" za sobą skórę, zamiast delikatnie sunąć po niej i malować. Natomiast jeżeli już uda się ją jakoś rozprowadzić, to pozostawia po sobie małe grudki, zamiast jednolitej, ciągłej kreski.


Kolejną rzeczą, która rozczarowała mnie w tej kredce jest trwałość. Bardzo szybko rozmazuje się i ściera. Kolor i napigmentowanie kredki są w porządku, ale nie ma to znaczenia w momencie, kiedy z kredki nie da się normalnie korzystać.


Podsumowując, kredka okazała się kompletnie bezużytecznym bublem. Cieszy mnie jedynie fakt, że dostałam ją jako gratis, a nie wyrzuciłam świadomie na nią pieniędzy. Będę musiała rozejrzeć się za czymś innym, a tej kredce daję 1/10.

Jakie są Wasze ulubione kredki do oczu?

wtorek, 11 lutego 2014

Szybki ratunek dla podrażnionej twarzy

Witajcie po dłuższej przerwie!
Wracam dzisiaj do Was z recenzją kolejnej Ziajkowej maseczki. Tym razem będzie to maseczka kojąca, która swoją nazwę posiada nie bez powodu. Jakiś czas temu, zdarzyło mi się "nałożyć" na twarz balsam do ciała. Po prostu nie umyłam po nim dokładnie rąk i wzięłam się za krem do twarzy. Po kilku minutach twarz zaczęła piec i zrobiła się czerwona. Wtedy przypomniałam sobie o kojącej maseczce i postanowiłam wypróbować jej właściwości. Jak to się skończyło, możecie przeczytać w dalszej części tego postu.


Cena i dostępność:
Ta wersja maseczki, jak i inne z tej serii dostępna jest niemal na każdym kroku. Najszybszym i najpewniejszym źródłem jest Rossmann, gdzie maseczka kosztuje 1,59zł/ 7ml.

Informacje od producenta i skład:

Moja opinia:
Na pierwszy rzut pójdzie konsystencja maseczki- dosyć gęsta, dobrze się rozprowadza i równie łatwo zmywa. Zapach maseczki jest przyjemny, delikatny i nie drażniący. Producent zapewnia nas, że produkt łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia. Jak już na początku wspomniałam, miałam możliwość dosyć dokładnego sprawdzenia wiarygodności tych zapewnień, i z czystym sumieniem, mówię, że producent nie kłamał. Moja zaczerwieniona, piekąca i podrażniona skóra,  po nałożeniu maseczki, szybko zaczęła wracać do swojego poprzedniego stanu. Maseczka przyniosła mojej twarzy ulgę i ukojenie, zmniejszyła zaczerwienienie i pieczenie. W ciągu kilku minut prawie zapomniałam o przykrych odczuciach związanych z moją "wpadką", dlatego polecam ją mieć gdzieś na wszelki wypadek.


Ostateczna ocena:
Maseczka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Nie spodziewałam się, że poradzi sobie z mocnym podrażnieniem po innym kosmetyku. Szybko przyniosła ulgę i ukojenie mojej twarzy, czym zasłużyła sobie na stałe miejsce w mojej kosmetyczce, w razie podobnych wydarzeń. Daję jej 10/10.

A jak Wy radzicie sobie z podrażnioną skórą?