piątek, 23 maja 2014

Jak skutecznie pozbyć się łupieżu za niewielkie pieniądze

W jednym ze styczniowych postów mogliście zobaczyć dopiero co nabytą przeze mnie buteleczkę szamponu. Niepozorna niebieska buteleczka od Farmony, czyli szampon przeciwłupieżowy z serii FarMed. Używałam go do każdego mycia i w ten sposób wykończyłam całe 300ml, a dzisiaj dzielę się z Wami wrażeniami z mojej walki z łupieżem.


Cena i dostępność:
Szampon kupiłam za 10,30zł/300ml w drogerii Koliber. Z jego dostępnością w innych drogeriach niestety jest ciężko. Na szczęście z pomocą przychodzą jeszcze apteki, w których pojawia się znacznie częściej.

Informacje od producenta:
Skład:
Moja analiza składu:
Aqua- woda
Sodium Laureth Sulfate- SLES, czyli substancja myjąca
Cocamidopropyl Betaine- łagodny sufraktant (detergent)
Cocamide DEA- substancja myjąca
Sodium Cocamphoacetat- substancja myjąca
piroctone Olamin- składnik o działaniu przeciwłupieżowymButylene Glycol- składnik odpowiedzialny za utrzymawanie wilgoci, pełni też funkcję rozpuszczalnika
Panthenol- (wit.B5) -substancja aktywna/odżywcza/łagodząca, ma na celu przyspieszenie odnowy naskórka
Salicylic Acid- Kwas salicylowy- ma działanie keratolityczne, polegające na usuwaniu martwych komórek naskórka
Bisabolol- substancja czynna z rumianku, działa przeciwzapalnie i łagodząco
Propylen Glycol- rozpuszczalnik
Arctium Lappa Extract- ekstrakt z łopianu większego; działa kojąco, przeciwłojotokowo, odżywiająco, ściągająco i tonizująco
polysorbate 20- emulgator
Retinyl Palmitate- retinol (witamina A)
Tocopherol- Przeciwutleniacz (antyoksydant).
Linoleic Acid- emolient i zagęszczacz
PABA- kwas para-aminobenzoesowy- wit. H1/B10
Sodium Chloride Acid- działa m.in. antystatycznie, kondycjoner, można powodować podrażnienia
Methylisothiazsolinone- konserwant
Methylchloroisothiasolinone- konserwant
Parfum- zapach



Moja opinia:
Niebieska,zakręcana buteleczka kryje w sobie przezroczysty lejący szampon o dosyć neutralnym zapachu. Szampon pieni się bardzo delikatnie, a co za tym idzie, niesamowicie plącze włosy. Bez odżywki na pewno się nie obejdzie. Producent wspomniał, że szampon może na początku spowodować zwiększenie łupieżu, a dopiero później go usunąć. U mnie nasilenie to nie wystąpiło. Od początku widziałam małe efekty, które powoli zbliżały do celu. Już po kilku użyciach zauważyłam, że łupież na mojej głowie zaczyna znikać. Po wykorzystaniu całej buteleczki mogę stwierdzić, że różnica jest bardzo duża. Obecnie po łupieżu nie ma praktycznie śladu. Na pewno sięgnę po niego ponownie, jeżeli tylko zaistnieje taka potrzeba. Dodatkowo, do wypróbowania tego szamponu, zachęca cena i skład, który faktycznie nastawiony jest na walkę z łupieżem, łojotokiem i podrażnieniami. Szampon dostaje ode mnie mocne 9,5/10.



A Wy macie problem z łupieżem?
Czym z nim walczycie?

sobota, 17 maja 2014

Świąteczny wieczór w środku maja?! Yankee Candle, Christmas Eve

Witajcie!
W moim mieście leje już 4 dzień z rzędu. Do tego wieje, jest szaro, zimno i ponuro. Nic tylko zakopać się pod kołdrą z kubkiem gorącej herbaty i czekać na piękną majową pogodę. Aura za oknem skłoniła mnie do sięgnięcia po moje "zimowe" woski Yankee Candle i tym sposobem w moim kominku topi się ciepły, aromatyczny wosk o stricte świątecznej nazwie Christmas Eve. Mikołaj z nalepki nie ma nic wspólnego z obecnym miesiącem, ale zapach świetnie pasuje do pogody za oknem.

Witajcie! W moim mieście leje już 4 dzień z rzędu. Do tego wieje, jest szaro, zimno i ponuro. Nic tylko zakopać się pod kołdrą z kubkiem gorącej herbaty i czekać na piękną majową pogodę. Aura za oknem skłoniła mnie do sięgnięcia po moje "zimowe" woski Yankee Candle i tym sposobem w moim kominku topi się ciepły, aromatyczny wosk o stricte świątecznej nazwie Christmas Eve. Mikołaj z nalepki nie ma nic wspólnego z obecnym miesiącem, ale zapach świetnie pasuje do pogody za oknem.    Tym sposobem natrafiła się dobra okazja, żeby opowiedzieć Wam o moich odczuciach dotyczących tego wosku. Jak już wspomniałam, jest to zapach na zimne, ponure dni, kiedy wyraźnie brakuje nam ciepła. Producent wspomina o aromacie słodkich śliwek i owoców kandyzowanych z czym w pełni się zgadzam. Zdecydowanie przeważają tu owoce. Jabłko, żurawina, czereśnia- zdecydowanie w tych kierunkach bym poszła, gdybym miała je wymienić Trochę kojarzy mi się z zapachem czereśniowego Chupa Chups'a. Zapach jest słodki, przyjemny i delikatny. Unosi się w całym pomieszczeniu, ale nie jest zbyt mocny, czy duszący. Mimo jego mocno sugerującej nazwy, że jest to zapach świąteczny, ja stwierdzam, że jest to zapach dobry na cały rok. Może niekoniecznie na upalne dni, ale na pewno na chłodniejsze wieczory bez względu na porę roku. Przyjemnie otula i poprawia samopoczucie w szare, brzydkie dni. W mojej ocenie wypada na 4/5.  Znacie Christmas Eve? Jakie woski najbardziej  przypadły Wam do gustu?

Tym sposobem natrafiła się dobra okazja, żeby opowiedzieć Wam o moich odczuciach dotyczących tego wosku. Jak już wspomniałam, jest to zapach na zimne, ponure dni, kiedy wyraźnie brakuje nam ciepła. Producent wspomina o aromacie słodkich śliwek i owoców kandyzowanych z czym w pełni się zgadzam. Zdecydowanie przeważają tu owoce. Jabłko, żurawina, czereśnia- zdecydowanie w tych kierunkach bym poszła, gdybym miała je wymienić Trochę kojarzy mi się z zapachem czereśniowego Chupa Chups'a. Zapach jest słodki, przyjemny i delikatny. Unosi się w całym pomieszczeniu, ale nie jest zbyt mocny, czy duszący. Mimo jego mocno sugerującej nazwy, że jest to zapach świąteczny, ja stwierdzam, że jest to zapach dobry na cały rok. Może niekoniecznie na upalne dni, ale na pewno na chłodniejsze wieczory bez względu na porę roku. Przyjemnie otula i poprawia samopoczucie w szare, brzydkie dni. W mojej ocenie wypada na 4/5.


Znacie Christmas Eve?
Jakie woski najbardziej
przypadły Wam do gustu?

środa, 14 maja 2014

Ratunek dla zaschniętych lakierów, czyli uratuj swoje zbiory!

O tym, że lakiery lubią zgęstnieć, na pewno wiecie bardzo dobrze. Szczególnie boli to, kiedy użyty jest dosłownie kilka razy. Najczęściej problem pojawia się u osób, które posiadają w swojej kolekcji coś więcej niż klasyczna czerwień i dwa inne kolory dla odmiany.

O tym, że lakiery lubią zgęstnieć, na pewno wiecie bardzo dobrze. Szczególnie boli to, kiedy użyty jest dosłownie kilka razy. Najczęściej problem pojawia się u osób, które posiadają w swojej kolekcji coś więcej niż klasyczna czerwień i dwa inne kolory dla odmiany.     Swego czasu, zaczęłam się zastanawiać, czy jest sens kupowania większej liczby lakierów i wyrzucania ich, bo zgęstniały. No przyznajcie same. Na szczęście moje czarne myśli udało się odgonić i nie zredukowałam mojej kolekcji do kilku podstawowych odcieni. Z pomocą przyszedł mi produkt, na widok którego zaświeciły mi się oczy. W moje ręce wpadł rozcieńczalnik lakieru do paznokci firmy Cree, którego cena to ok.10 zł/90ml (Super-Pharm). Biorąc pod uwagę, że używa się go dosłownie kilku kropel, to jest to zdecydowanie mój interes życia! :). Wiem, że wiele osób rozcieńcza lakiery zmywaczem do paznokci. Niestety jest to chwilowe rozwiązanie, bo zabieg ten, niszczy jeszcze bardziej lakier.  Co mówi o nim producent?   Rozcieńczalnika użyłam na różnych "okazach". Od tych lekko ciągnących się, do tych kompletnie glutowatych. Akcja ratunkowa dwóch z moich ciągnących lakierów została przeze mnie skrzętnie udokumentowana. I oto przedstawiam Wam dowody na to, że produkt okazał się moim wybawieniem!              Jak widzicie, lakiery udało się uratować. Rozwieję przy okazji wszelkie wątpliwości- ich jakość nie uległa pogorszeniu. Wróciły do swojego pierwotnego stanu, dobrze się rozprowadzają i mogę ich z powodzeniem znowu używać. Dlatego wszystkie lakieromaniaczki, lećcie po to cudo! :). Ode mnie ten produkt dostaje 10/10!  A co Wy robicie z zaschniętymi lakierami? Znacie podobne produkty?

Swego czasu, zaczęłam się zastanawiać, czy jest sens kupowania większej liczby lakierów i wyrzucania ich, bo zgęstniały. No przyznajcie same. Na szczęście moje czarne myśli udało się odgonić i nie zredukowałam mojej kolekcji do kilku podstawowych odcieni. Z pomocą przyszedł mi produkt, na widok którego zaświeciły mi się oczy. W moje ręce wpadł rozcieńczalnik lakieru do paznokci firmy Cree, którego cena to ok.10 zł/90ml (Super-Pharm). Biorąc pod uwagę, że używa się go dosłownie kilku kropel, to jest to zdecydowanie mój interes życia! :). Wiem, że wiele osób rozcieńcza lakiery zmywaczem do paznokci. Niestety jest to chwilowe rozwiązanie, bo zabieg ten, niszczy jeszcze bardziej lakier.

Co mówi o nim producent?
O tym, że lakiery lubią zgęstnieć, na pewno wiecie bardzo dobrze. Szczególnie boli to, kiedy użyty jest dosłownie kilka razy. Najczęściej problem pojawia się u osób, które posiadają w swojej kolekcji coś więcej niż klasyczna czerwień i dwa inne kolory dla odmiany.     Swego czasu, zaczęłam się zastanawiać, czy jest sens kupowania większej liczby lakierów i wyrzucania ich, bo zgęstniały. No przyznajcie same. Na szczęście moje czarne myśli udało się odgonić i nie zredukowałam mojej kolekcji do kilku podstawowych odcieni. Z pomocą przyszedł mi produkt, na widok którego zaświeciły mi się oczy. W moje ręce wpadł rozcieńczalnik lakieru do paznokci firmy Cree, którego cena to ok.10 zł/90ml (Super-Pharm). Biorąc pod uwagę, że używa się go dosłownie kilku kropel, to jest to zdecydowanie mój interes życia! :). Wiem, że wiele osób rozcieńcza lakiery zmywaczem do paznokci. Niestety jest to chwilowe rozwiązanie, bo zabieg ten, niszczy jeszcze bardziej lakier.  Co mówi o nim producent?   Rozcieńczalnika użyłam na różnych "okazach". Od tych lekko ciągnących się, do tych kompletnie glutowatych. Akcja ratunkowa dwóch z moich ciągnących lakierów została przeze mnie skrzętnie udokumentowana. I oto przedstawiam Wam dowody na to, że produkt okazał się moim wybawieniem!              Jak widzicie, lakiery udało się uratować. Rozwieję przy okazji wszelkie wątpliwości- ich jakość nie uległa pogorszeniu. Wróciły do swojego pierwotnego stanu, dobrze się rozprowadzają i mogę ich z powodzeniem znowu używać. Dlatego wszystkie lakieromaniaczki, lećcie po to cudo! :). Ode mnie ten produkt dostaje 10/10!  A co Wy robicie z zaschniętymi lakierami? Znacie podobne produkty?

Rozcieńczalnika użyłam na różnych "okazach". Od tych lekko ciągnących się, do tych kompletnie glutowatych. Akcja ratunkowa dwóch z moich ciągnących lakierów została przeze mnie skrzętnie udokumentowana. I oto przedstawiam Wam dowody na to, że produkt okazał się moim wybawieniem!

O tym, że lakiery lubią zgęstnieć, na pewno wiecie bardzo dobrze. Szczególnie boli to, kiedy użyty jest dosłownie kilka razy. Najczęściej problem pojawia się u osób, które posiadają w swojej kolekcji coś więcej niż klasyczna czerwień i dwa inne kolory dla odmiany.     Swego czasu, zaczęłam się zastanawiać, czy jest sens kupowania większej liczby lakierów i wyrzucania ich, bo zgęstniały. No przyznajcie same. Na szczęście moje czarne myśli udało się odgonić i nie zredukowałam mojej kolekcji do kilku podstawowych odcieni. Z pomocą przyszedł mi produkt, na widok którego zaświeciły mi się oczy. W moje ręce wpadł rozcieńczalnik lakieru do paznokci firmy Cree, którego cena to ok.10 zł/90ml (Super-Pharm). Biorąc pod uwagę, że używa się go dosłownie kilku kropel, to jest to zdecydowanie mój interes życia! :). Wiem, że wiele osób rozcieńcza lakiery zmywaczem do paznokci. Niestety jest to chwilowe rozwiązanie, bo zabieg ten, niszczy jeszcze bardziej lakier.  Co mówi o nim producent?   Rozcieńczalnika użyłam na różnych "okazach". Od tych lekko ciągnących się, do tych kompletnie glutowatych. Akcja ratunkowa dwóch z moich ciągnących lakierów została przeze mnie skrzętnie udokumentowana. I oto przedstawiam Wam dowody na to, że produkt okazał się moim wybawieniem!              Jak widzicie, lakiery udało się uratować. Rozwieję przy okazji wszelkie wątpliwości- ich jakość nie uległa pogorszeniu. Wróciły do swojego pierwotnego stanu, dobrze się rozprowadzają i mogę ich z powodzeniem znowu używać. Dlatego wszystkie lakieromaniaczki, lećcie po to cudo! :). Ode mnie ten produkt dostaje 10/10!  A co Wy robicie z zaschniętymi lakierami? Znacie podobne produkty?

O tym, że lakiery lubią zgęstnieć, na pewno wiecie bardzo dobrze. Szczególnie boli to, kiedy użyty jest dosłownie kilka razy. Najczęściej problem pojawia się u osób, które posiadają w swojej kolekcji coś więcej niż klasyczna czerwień i dwa inne kolory dla odmiany.     Swego czasu, zaczęłam się zastanawiać, czy jest sens kupowania większej liczby lakierów i wyrzucania ich, bo zgęstniały. No przyznajcie same. Na szczęście moje czarne myśli udało się odgonić i nie zredukowałam mojej kolekcji do kilku podstawowych odcieni. Z pomocą przyszedł mi produkt, na widok którego zaświeciły mi się oczy. W moje ręce wpadł rozcieńczalnik lakieru do paznokci firmy Cree, którego cena to ok.10 zł/90ml (Super-Pharm). Biorąc pod uwagę, że używa się go dosłownie kilku kropel, to jest to zdecydowanie mój interes życia! :). Wiem, że wiele osób rozcieńcza lakiery zmywaczem do paznokci. Niestety jest to chwilowe rozwiązanie, bo zabieg ten, niszczy jeszcze bardziej lakier.  Co mówi o nim producent?   Rozcieńczalnika użyłam na różnych "okazach". Od tych lekko ciągnących się, do tych kompletnie glutowatych. Akcja ratunkowa dwóch z moich ciągnących lakierów została przeze mnie skrzętnie udokumentowana. I oto przedstawiam Wam dowody na to, że produkt okazał się moim wybawieniem!              Jak widzicie, lakiery udało się uratować. Rozwieję przy okazji wszelkie wątpliwości- ich jakość nie uległa pogorszeniu. Wróciły do swojego pierwotnego stanu, dobrze się rozprowadzają i mogę ich z powodzeniem znowu używać. Dlatego wszystkie lakieromaniaczki, lećcie po to cudo! :). Ode mnie ten produkt dostaje 10/10!  A co Wy robicie z zaschniętymi lakierami? Znacie podobne produkty?

O tym, że lakiery lubią zgęstnieć, na pewno wiecie bardzo dobrze. Szczególnie boli to, kiedy użyty jest dosłownie kilka razy. Najczęściej problem pojawia się u osób, które posiadają w swojej kolekcji coś więcej niż klasyczna czerwień i dwa inne kolory dla odmiany.     Swego czasu, zaczęłam się zastanawiać, czy jest sens kupowania większej liczby lakierów i wyrzucania ich, bo zgęstniały. No przyznajcie same. Na szczęście moje czarne myśli udało się odgonić i nie zredukowałam mojej kolekcji do kilku podstawowych odcieni. Z pomocą przyszedł mi produkt, na widok którego zaświeciły mi się oczy. W moje ręce wpadł rozcieńczalnik lakieru do paznokci firmy Cree, którego cena to ok.10 zł/90ml (Super-Pharm). Biorąc pod uwagę, że używa się go dosłownie kilku kropel, to jest to zdecydowanie mój interes życia! :). Wiem, że wiele osób rozcieńcza lakiery zmywaczem do paznokci. Niestety jest to chwilowe rozwiązanie, bo zabieg ten, niszczy jeszcze bardziej lakier.  Co mówi o nim producent?   Rozcieńczalnika użyłam na różnych "okazach". Od tych lekko ciągnących się, do tych kompletnie glutowatych. Akcja ratunkowa dwóch z moich ciągnących lakierów została przeze mnie skrzętnie udokumentowana. I oto przedstawiam Wam dowody na to, że produkt okazał się moim wybawieniem!              Jak widzicie, lakiery udało się uratować. Rozwieję przy okazji wszelkie wątpliwości- ich jakość nie uległa pogorszeniu. Wróciły do swojego pierwotnego stanu, dobrze się rozprowadzają i mogę ich z powodzeniem znowu używać. Dlatego wszystkie lakieromaniaczki, lećcie po to cudo! :). Ode mnie ten produkt dostaje 10/10!  A co Wy robicie z zaschniętymi lakierami? Znacie podobne produkty?

O tym, że lakiery lubią zgęstnieć, na pewno wiecie bardzo dobrze. Szczególnie boli to, kiedy użyty jest dosłownie kilka razy. Najczęściej problem pojawia się u osób, które posiadają w swojej kolekcji coś więcej niż klasyczna czerwień i dwa inne kolory dla odmiany.     Swego czasu, zaczęłam się zastanawiać, czy jest sens kupowania większej liczby lakierów i wyrzucania ich, bo zgęstniały. No przyznajcie same. Na szczęście moje czarne myśli udało się odgonić i nie zredukowałam mojej kolekcji do kilku podstawowych odcieni. Z pomocą przyszedł mi produkt, na widok którego zaświeciły mi się oczy. W moje ręce wpadł rozcieńczalnik lakieru do paznokci firmy Cree, którego cena to ok.10 zł/90ml (Super-Pharm). Biorąc pod uwagę, że używa się go dosłownie kilku kropel, to jest to zdecydowanie mój interes życia! :). Wiem, że wiele osób rozcieńcza lakiery zmywaczem do paznokci. Niestety jest to chwilowe rozwiązanie, bo zabieg ten, niszczy jeszcze bardziej lakier.  Co mówi o nim producent?   Rozcieńczalnika użyłam na różnych "okazach". Od tych lekko ciągnących się, do tych kompletnie glutowatych. Akcja ratunkowa dwóch z moich ciągnących lakierów została przeze mnie skrzętnie udokumentowana. I oto przedstawiam Wam dowody na to, że produkt okazał się moim wybawieniem!              Jak widzicie, lakiery udało się uratować. Rozwieję przy okazji wszelkie wątpliwości- ich jakość nie uległa pogorszeniu. Wróciły do swojego pierwotnego stanu, dobrze się rozprowadzają i mogę ich z powodzeniem znowu używać. Dlatego wszystkie lakieromaniaczki, lećcie po to cudo! :). Ode mnie ten produkt dostaje 10/10!  A co Wy robicie z zaschniętymi lakierami? Znacie podobne produkty?

Jak widzicie, lakiery udało się uratować. Rozwieję przy okazji wszelkie wątpliwości- ich jakość nie uległa pogorszeniu. Wróciły do swojego pierwotnego stanu, dobrze się rozprowadzają i mogę ich z powodzeniem znowu używać. Dlatego wszystkie lakieromaniaczki, lećcie po to cudo! :). Ode mnie ten produkt dostaje 10/10!

A co Wy robicie z zaschniętymi lakierami?
Znacie podobne produkty?

sobota, 10 maja 2014

O tym co skrywają moje zapasy

Dzisiejszy post jest raczej z tych do oglądania- mało tekstu, więcej zdjęć. Ostatnio robiłam porządki w kosmetykach i miałam okazję przyjrzeć się moim zapasom, które czekają na swoją kolej. Dzisiaj natomiast chwyciłam za aparat, porobiłam zdjęcia i postanowiłam spłodzić szybką notkę. Robienie zapasów to mój sposób na oszczędzanie- kupuję często na promocjach i nie muszę potem martwić się, że czegoś mi braknie i  będę musiała szukać "na już". Wtedy najczęściej kupuję bezmyślnie i drożej. W moich zapasach królują głównie kosmetyki które używa się codziennie- żele pod prysznic, balsamy i kremy do rąk.

Avon, Planet Spa, peeling, kwiat frangipani, Orginal Source, żel pod prysznic, Raspberryand cocoa, Isana, mięta i liomonka

Na pierwszy rzut poszły kosmetyki myjące. Z tych produktów, w zapasach mam 3 sztuki. Myślę, że jest to taka liczba w sam raz- nie za dużo, nie za mało. Peeling myjący z Avonu wpadł do mnie już dość dawno. Czeka aż wykończę dwa peelingi Joanny. Żel Original Source to wygrana u Imp, a Isanę wrzuciłam do koszyka ze względu na zapach. 

Marquis, żel pod prysznic, balsam do ciała

Ten tajemniczy zestaw żelu pod prysznic i balsamu do ciała Marquis udało mi się wygrać. Niezmiernie mnie ciekawi ze względu na fakt, że internet na temat kosmetyków tej firmy milczy. Czekajcie zatem na premierę!

Tesco, tonik do twarzy, All about beauty

Toniki z Tesco przekonały mnie do siebie już jakiś czas temu. Poświęciłam im notkę tutaj i chętnie sięgam po kolejne buteleczki.

Green Pharmacy, Eveline, krem do rąk, Aloes, Jaskółcze ziele, 8w1

Obecnie kończę dwa kremy do rąk- Ziaję (klik) i Isanę (klik). Jeden z powyższych wpadnie wkrótce do torebki, drugi zamieszka na półce przy łóżku. 

Lirene, Avon, Planet Spa, masło do ciała, mleczko do ciała

Balsamy i masła do ciała to moja słabość. Wszystkie 3 udało mi się zgarnąć w promocji. Dwa masełka Planet Spa po 10zł/szt. Szkoda było nie brać. Podobnie było z mleczkiem Lirene, które kosztowało mnie jedyne 5zł za względu na końcówkę serii!

Green Pharmacy szampon przeciwłupieżowy

Powoli dna dobija mój szampon przeciwłupieżowy Farmony. Na następcę wybrałam Green Pharmacy, który wiele osób sobie chwali. Mam nadzieję, że i mi przypadnie do gustu.


Timotei odżywka do włosów, głęboki brąz, intensywna odbudowa

Kiedy nie mam czasu na trzymanie na głowie maski, lubię sięgnąć po odżywkę Timotei. Nie jestem w stanie nawet zliczyć ile opakowań już zużyłam. Szczególnie upodobałam sobie wersję z henną- jest genialna!

Lirene City Matt podkład, My Secret trio cienie, Rimmell Stay Matte puder prasowany transparenty, Manhattan błyszczyk, Avon tusz do rzęs

Kolorówka ma to do siebie, że nie kończy się szybko, dlatego też nie robię jej zbyt dużych zapasów. Podkład, puder, brązowe cienie, błyszczyk i tusz do rzęs to taka podstawa. Innych kosmetyków kolorowych nie kupuję na zapas, bo nie widzę sensu.

Perfecta, Lirene, Celia, Aparat

Saszetki to kolejna moja słabość. Są tak tanie, że zawsze podczas zakupów coś wpadnie mi do koszyka. Na zdjęciu kuracja do rąk, maska do włosów, olejek do kąpieli i 3 peelingi.

Ziaja, Dermika, Marion, Lirene, Rival de Loop, Verona, Balea

Na koniec zostały maseczki. Tych, w moich zapasach jeszcze niedawno było dużo więcej. Staram się je obecnie używać na bieżąco, a dopiero później dokupić nowe. Akcja maseczkowa która odbyła się chyba 1,5 roku temu spowodowała u mnie manie ich kupowania. Moja skóra nie narzeka, a i portfel też całkiem zadowolony, bo są naprawdę tanie.

Tym sposobem doszliśmy też do końca. Jak widzicie, moje zapasy nie są jakieś szalenie wielkie. Staram się rozsądnie kupować kolejne kosmetyki, a robienie zapasów wbrew pozorom pomaga mi znacznie w oszczędzaniu. Kolejnym plusem jest to, że np podczas mycia włosów nie okazuje się nagle, że nie mam odżywki. Przyznam jednak, że zdarza się mi czasem zagalopować, w końcu jestem tylko kobietą ;). 

A Wy robicie zapasy?

wtorek, 6 maja 2014

Różana maseczka młodości z kwasem hialuronowym od Ziaji

W ostatnim czasie moja skóra na twarzy zaczęła się buntować. Jest ciągle wysuszona, szara i taka nijaka. W takich sytuacjach dobrze sprawdzają się u mnie maseczki, które pomagają skórze wrócić do formy. Tym razem sięgnęłam po kolejną maseczkę Ziaji, a mianowicie różaną maseczkę młodości z kwasem hialuronowym. Producent obiecuje, że naturalnie odżywia, więc sprawdziłam to na sobie.


Cena i dostępność:
Z zakupem maseczki nie ma najmniejszego problemu. Dostępna jest w Rossmannie, czy sklepach Ziaji. Cena poniżej 2zł/7ml również zachęca.

Informacje od producenta:

Skład:

Moja opinia:
Zapach maseczki jest delikatny, kremowy, trochę "papierowy". Konsystencja dosyć gęsta, znana z innych Ziajkowych maseczek, łatwa do rozprowadzenia. Maseczka jest tłusta, tworzy niezbyt przyjemną powłokę i z pewnością będzie zapychać osoby, które mają do tego skłonności. Większa część maseczki się wchłania, reszta natomiast wymaga zmycia. Producent podaje informację, że można ją wmasować, jednak według mnie jest na to zbyt tłusta, twarz po niej się świeci i powoduje uczucie dyskomfortu. Efekty niestety są u mnie prawie niezauważalne. Skóra jest trochę bardziej napięta, ale w niewielkim stopniu. Wyraźnego ujędrnienia i regeneracji naskórka nie zauważyłam.


Ostateczna ocena:
Maseczka nie zrobiła na mnie większego (a nawet i mniejszego) wrażenia. Lekko, prawie niezauważalnie, napięła skórę i to wszystko. Jak dla mnie szkoda pieniędzy i czasu, które mogę poświęcić na inną maseczkę. Daję jej 4/10.

Jakiej maseczki używałyście ostatnio?
Robicie to regularnie?