środa, 30 kwietnia 2014

Ucz się języków obcych, czyli kilka przyjemnych sposobów

Zazwyczaj na moim blogu pojawiają się notki z serii "coś dla ciała". Postanowiłam trochę urozmaić tematykę i postawić też na wpisy o rozwoju osobistym. Sama często szukam tego typu postów, znajduję w nich mnóstwo ciekawych rad, pomysłów i motywacji. Dlatego postanowiłam podzielić się z Wami moimi sposobami na przyjemną naukę języków. Skupiłam się tu głównie na języku angielskim, bo to jego najczęściej się uczymy. Mimo to, część moich sposób ma swoje odpowiedniki w innych językach. Mam nadzieję, że przynajmniej jedna z 5 moich propozycji przypadnie Wam do gustu i pozwoli Wam urozmaicić naukę.

Profesor Henry

Profesor Henry jest programem skupionym głównie na słówkach. Wszystkie posegregowane są według odpowiednich kategorii (czas, media, nauka, żywność itd). Możemy wybrać ile słówek w danym dniu chcemy się uczyć, a następnie przechodzimy do 6 ćwiczeń (rozpoznawanie ze słuchu, rozumienie tekstu, rozumienie ze słuchu, wybór tłumaczenia, dyktando i wpisywanie tłumaczenia). Oprócz tego, program na podstawie naszej wiedzy, wyznacza powtórki na kolejne dni. Dostępne są również dodatkowe ćwiczenia, gry językowe, fiszki, możliwość dodawania swoich słówek i kontrolowanie postępu w nauce.

Duolingo

Na tą stronkę natknęłam się stosunkowo niedawno, ale od razu przypadła mi do gustu. Wystarczy zarejestrować się na stronie (klik) i bezpłatnie uczyć się języków. Po polsku dostępna jest tylko nauka angielskiego. Innych języków można natomiast się uczyć po angielsku (co jest równie ciekawe!). Lekcje pogrupowane są również według kategorii. W każdej z nich mamy dostępne 3 życia, a po ich utracie, lekcja zaczyna się od początku. Dodatkowo podczas nich zbieramy punkty. Ciekawą i motywującą opcją jest też możliwość rywalizacji z innymi (jeżeli korzystacie z Duolingo to zostawcie swój nick- chętnie z Wami porywalizuję!). W czasie nauki zbiera się także lingoty, które później można wydawać w sklepie. Liczone są też kolejne dni nauki z rzędu, co również motywuje do regularnej nauki.

Ororo.tv

Na tej stronie (klik) możemy bezpłatnie obejrzeć dziennie jeden odcinek wybranego serialu (Lost, Skins, Friends, Dexter, The Borgias, The Walking Dead, Sex And The City i wiele innych) w języku angielskim. Nie było by w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że do każdego filmiku możemy włączyć również angielskie napisy, które na pewno ułatwią naukę z słuchu, a także zmieniać szybkość odtwarzanego filmiku. 

Podcasty

Słuchanie podcastów świetnie sprawdza się w samochodzie, w autobusie, czy w poczekalni u lekarza. Zamiast tracić czas, można założyć słuchawki na uszy i włączyć sobie ciekawą audycję po angielsku. Pozwalają one na "osłuchanie się" z językiem, a w rezultacie łatwiejsze rozumienie słuchanego tekstu. Ja najczęściej korzystam korzystam ze strony spotlightenglish (klik), gdzie dostępne są nagrania do ściągnięcia, a także transkrypcja .

Angielskie audiobooki

Ostatnia propozycja również skupia się na rozumieniu tekstu słuchanego. Audiobooki w języku angielskim to dobry pomysł na spędzenie podróży, czy czasu wolnego w domu. Najlepiej słuchać na początek książek łatwych, takich których treść już znamy. Ułatwi to zrozumienie tekstu i nie doprowadzi do frustracji już po pierwszych 5 minutach. Wiele audiobooków dostępnych jest na youtubie.


Jak widzicie, nie są to typowe metody polegające na bezmyślnym wkuwaniu regułek i słówek. Mam nadzieję, że chociaż jedna z wymienionych przeze mnie propozycji przypadła Wam do gustu. Dzięki nim, nauka nie musi być nudnym, przykrym obowiązkiem, kojarzącym się tylko i wyłącznie ze ślęczeniem nad książkami. Podzielcie się jeżeli Wy też macie jakieś ciekawe sposoby w zanadrzu, chętnie poczytam, może wykorzystam :).

Znaleźliście tutaj coś dla siebie?
Jakiego języka się uczycie?


sobota, 26 kwietnia 2014

Ratunek dla paznokci, a może zwykły bubel?

Zdradziłam moją ukochaną odżywkę Eveline 8w1. Chciałam spróbować czegoś innego, mniej kontrowersyjnego i tym sposobem, przyszła do mnie razem z zakupami odżywka firmy Killys. A właściwie, to preparat do paznokci witaminowa bomba. Tak zapewnia producent. Więc używałam regularnie czekając aż te witaminy wstrząsną moimi słabymi ostatnim czasem paznokciami i postawią je do pionu. Odżywka wstrząsnęła nie tylko paznokciami, ale i mną.

killys preparat do paznokci witaminowa bomba odżywka


Cena i dostępność:
Mój egzemplarz wpadł do koszyka w Auchanie za 8,14zł/10ml.

Informacje od producenta i skład:
killys preparat do paznokci witaminowa bomba odżywka

Moja opinia:
O tym jak odżywka wygląda, jak pachnie, czy jaka jest jej konsystencja, mówić raczej nie muszę. O ile w buteleczce jest delikatnie niebieska, tak na paznokciach zachowuje się dokładnie tak, jak zwykły, bezbarwny lakier. Polubiłam w niej pędzelek, jest długi i szeroki. Dwa ruchy i odżywka nałożona. Schnie przeciętnie- nie jest to ekspresowe schnięcie, ale też nie doprowadza do szału. Używałam jej regularnie czekając na efekty. Jakie przyniosła? Na pewno żadnych pozytywnych. Nie zrobiła dla moich paznokci kompletnie nic. Dodatkowo mam wrażenie że moje paznokcie są jeszcze słabsze niż wcześniej! Bomba zadziała- zrobiła mi jeszcze większą masakrę. Paznokcie są słabe, rozdwojone i suche. Ponadto, odżywka już następnego dnia odchodzi cała, jednym wielkim płatem, a przy dwóch warstwach robi się jak guma.

killys preparat do paznokci witaminowa bomba odżywka


Ostateczna ocena:
Wszystko co mogę powiedzieć o tej odżywce, to to, że zapłaciłam za jeszcze większe zniszczenie paznokci. Dodatkowo, inne odżywki buble mogłam wykorzystać jako bazę pod lakier- ta, nie nadaje się nawet do tego. Pieniądze wyrzucone w błoto. Daję jej 1/10.

Znacie tą odżywkę?
Jakie odżywki stosujecie
na swoje paznokcie?

środa, 23 kwietnia 2014

Kiedy ciśnienie w drogerii skacze bardziej niż po porannej kawie

Witajcie!
Dzisiejsza notka nie była w żaden sposób wcześniej planowana. Myśl o niej zrodziła się właściwie przed chwilą, zaraz po wizycie w Rossmannie. Jak wiecie, mamy teraz obniżkę -49% na pudry, róże, podkłady i korektory. Sama nie potrzebuję na tą chwilę żadnego z tych produktów, dlatego podeszłam do promocji bez większych emocji.

Do Rossmanna wstąpiłam po coś innego, a na szafy zajrzałam przy okazji. Moim oczom ukazała się dość spora liczba osób. I właśnie to, co zobaczyłam, podniosło mi ciśnienie jak mało co! Dlaczego? Ano właśnie, PRAWIE KAŻDA kobieta w ręce trzymała otwarty NOWY produkt, który zaraz później odłożyła na miejsce. Jedna stała z otwartym lakierem, druga z tuszem, a trzecia z podkładem. Obsługa w pobliżu patrzyła i nic. Czy takie osoby mają chociaż trochę oleju w głowie?! Otworzą, obejrzą, odłożą i pójdą dalej. A produkt zostaje w drogerii i ulega najczęściej zaschnięciu. Szczytem jest dla mnie jesZCZE malowanie paznokci nowym lakierem i odstawienie na półkę- tak, nawet takie rzeczy widziałam! Przypomnijcie sobie, ile razy kupiłyście zaschnięty tusz czy eyeliner albo ciągnący się lakier? No właśnie! Wydajemy pieniądze na kosmetyki, które nadają się do kosza, albo będę nadawać się do niego po kilku użyciach! Mam nadzieję, że większość z Was tego nie robi. Jeżeli jednak należycie do tej grupy, to apeluję- nie otwierajcie nowych produktów! Od tego są testery! Jeżeli ich nie ma, zawsze możecie sprawdzić jak wygląda szczoteczka od tuszu, czy pędzelek od lakieru, w internecie!

Żałuję, że tak niewielu producentów zabezpiecza swoje produkty folią, czy sreberkiem! Wiem, że niektórych nawet to nie powstrzymuje przed otwarciem nowego produktu, jednak wtedy wiem, że był on otwarty i mogę wziąć inny, świeży i niemacany kosmetyk. Mam nadzieję, że mentalność takich ludzi się kiedyś zmieni, a i producenci bardziej zadbają o zabezpieczanie produktów przed otwarciem.

Co Wy sądzicie o takim zachowaniu? 

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Otulający bursztyn i kwiat tuberozy

Ostatnio w moim denku mogłyście zobaczyć pustą butelkę po żelu pod prysznic- Avon Senses, Dazzling, z aromatem z bursztynu i kwiatu tuberozy. Wcześniej nie miałam możliwości dodania jego recenzji ze względu na chwilową utratę części zdjęć. Na szczęście udało mi się je odzyskać i dzisiaj zapraszam Was na pełną recenzję.


Cena i dostępność:
Nikogo nie zaskoczę wiadomością, że kosmetyki Avonu dostępne są u konsultantek. Żel pojawił się w bodajże 3 katalogach w różnych cenach, które wahały się w okolicach 7 złotych za  250ml.

Skład:


Moja opinia:
Zacznę od zapachu, bo ten oczarował mnie od samego początku. Piękny, słodki, zimowy zapach. Mi kojarzy się z grzanym winem i do ostatniej kropli byłam nim zauroczona. Konsystencja żelu jest dosyć rzadka, ale jednocześnie żel jest bardzo wydajny i dobrze się pieni.


Swoją funkcję, czyli mycie spełnia bez najmniejszego problemu. Niestety, ma jednak swoją wadę, która sprawiła, że mimo początkowego zachwytu, nie sięgnę już po niego. Okazał się niesamowitym wysuszaczem mojej skóry, co zapewne spowodowane jest alkoholem w składzie. Po zmianie żelu problem momentalnie zniknął, dlatego w ostatecznym rozrachunku, Avon już po raz kolejny mnie zawiódł.


Ostateczna ocena:
Produkt ma wiele plusów i jedną wielką wadą, która go dyskwalifikuje. Miał szansę na stanie się moim ulubieńcem ze względu na piękny zapach i dobre mycie, ale ze względu na wysuszanie skóry nie sięgnę już po niego ponownie. Daję mu 5/10.


Co sądzicie o żelach Avonu?
Po jakie żele Wy sięgacie?

czwartek, 17 kwietnia 2014

Truskawki na dobre samopoczucie, czyli maseczka Rival de Loop

Jeżeli śledzicie mojego bloga od dłuższego czasu, to pamiętacie, że miałam kiedyś nieprzyjemne doświadczenia z maseczką Rival de Loop- mleko i miód (więcej tutaj). Jakiś czas temu dostałam truskawkową maseczkę tej firmy i przyznam, że zabierałam się do niej bardzo długo. Najzwyczajniej w świecie, bałam się powtórki z rozrywki. Okazało się jednak, że niepotrzebnie. Zapraszam Was więc na recenzję maseczki Rival de Loop na dobre samopoczucie o zapachu truskawki i wanilii.

Rival de Loop, maseczka na dobre samopoczucie, truskawka i wanilia

Cena i dostępność:
Maseczka dostępna jest w Rossmannie, w cenie 1,69zł/ 16ml (2x8ml).

Informacje od producenta:

Skład:

Moja opinia:
Konsystencja maseczki jest lekka, kremowa i dobrze rozprowadza się na twarzy. Maseczka nie zasycha na twardą skorupę. Jej większa część się wchłania, a resztę, zostawiającą tłustą powłoczkę, można łatwo usunąć. Zapach produktu kojarzy mi się z lodami truskawkowymi. Kojarzycie lody w kubeczku o 4 smakach, w tym truskawkowym? To dokładnie ten zapach. Wanilii natomiast nie wyczułam. Wydajność maseczki jest bardzo duża- jedna część starcza nawet na kilka razy. A co maseczka zrobiła z moją twarzą? Na pewno wygładziła, sprawiła że skóra stała się delikatna, miękka i przyjemna w dotyku. Nie jest to długi i spektakularny efekt, ale na pewno warty uwagi. Na koniec dodam jeszcze, że maseczka jest kosmetykiem wegańskim.


Ostateczna ocena:
Maseczka okazała się tanim, całkiem przyjemnym produktem. Myślę, że warto sięgnąć po nią od czasu do czasu podczas domowego rytuału pielęgnacyjnego. Dostaje ode mnie 6/10.

Znacie maseczki Rival de Loop?
Lubicie truskawkowe kosmetyki?

piątek, 11 kwietnia 2014

Denko po raz 12, czyli zużycia marcowe

Witajcie!
Ostatnio pochłonęło mnie pisanie pracy licencjackiej (o zgrozo!) w związku z czym praktycznie nie zaglądałam na bloga. Tym samym przeciągnęło się moje marcowe denko i właśnie dzisiaj z nim do Was przychodzę. Ze względu na datę, większość z Was już pewnie zapomniała o czymś takim jak marcowe denko, więc przypominam! Jak zwykle skromnie, ale walczę!


O każdym z produktów słów kilka:




Avon, Senses, Żel pod prysznic Dazzling- pięknie pachniał, dobrze się pienił, całkiem nieźle mył, ale.. wysuszał mi skórę. Szkoda, bo zapach miał naprawdę obłędny! Nie kupię ponownie.

Be Beauty, Micelarny żel nawilżający do mycia i demakijażu- o tym żelu pisałam tutaj. Od pierwszego użycia stał się moim hitem. Kupię ponownie!


Garnier, Mineral Deodorant, Action Control Spray- niestety, ale wypadł u mnie średnio. Raczej nie kupię ponownie.

Ziaja, Intima, Płyn do higieny intymnej, konwalia- tych płynów używam regularnie i zdecydowanie nic im nie brakuje. Produkt tani, dobry i wydajny. Kupię ponownie.


Dax Cosmetics, Perfecta Oczyszczanie, Peeling drobnoziarnisty z minerałami morskimi i krzemionką- recenzja tego peelingu znajduję się tutaj. Zdecydowanie jeden z moich ulubieńców. Kupię ponownie.

Avon, tusz do rzęs- nie pamiętam jego dokładnej nazwy. Znaleziony przy porządkach, leci do kosza bez większych wrażeń. Nie kupię ponownie.

Znane są Wam te produkty?
Co o nich sądzicie?