Jeżeli ktoś zapyta mnie jaki jest mój ulubiony kosmetyk z kolorówki to bez najmniejszego wahania odpowiadam: tusz do rzęs! Bez niego nie wyobrażam sobie makijażu. Towarzyszy mi prawie każdego dnia i jest zdecydowanie produktem, za którego ktoś powinien dostać jakąś fajną nagrodę! Na rynku dostępna jest masa tuszy- pogrubiające, wydłużające, podkręcające i milion innych. Ostatnio skusiłam się na zakup w Avonie tuszu Super Full. Właściwie to trafił do mnie dlatego, że był w zestawie z wodą toaletową, którą chciałam kupić, a nie dlatego że wpadł mi w oko.
Informacje od producenta:
Teraz możesz mieć grubsze i zarazem doskonale rozdzielone rzęsy - wypróbuj Tusz "Pełnia rzęs" dla pięciokrotnie grubszych rzęs bez efektu sklejania.* Formuła: Ekskluzywna formuła z "antystatyczną" technologią, dzięki której rzęsy nie wyglądają na obciążone. Szczoteczka: Innowacyjna szczoteczka "Clean-Build" precyzyjnie rozdziela rzęsy pokrywając je równomiernie kolorem.
* W oparciu o testy laboratoryjne z wykorzystaniem sztucznych rzęs.
* W oparciu o testy laboratoryjne z wykorzystaniem sztucznych rzęs.
Moja opinia:
Cena regularna tuszu na stronie Avonu wynosi 36zł/7ml. Aż złapałam się za głowę! Ale zacznijmy od początku. Na pierwszy rzut oka widzimy zwykłą, czarną maskarę z dosyć małą, silikonową szczoteczką. Kolor tuszu jest zdecydowanie czarny, intensywny, nie wyblakły. I to chyba jedyna zaleta tego produktu. Schody zaczynają się już przy nakładaniu. Szczoteczka jest twarda, ma krótkie "włoski", źle się z nią pracuje i strasznie drapie!
Maskara skleja rzęsy w nieestetyczne kępki, które trudno rozczesać, a dodatkowo za szybko zasycha. Każde kolejne przejechanie po rzęsach i próba rozczesania ich, kończy się odkładającymi się grudkami tuszu i jeszcze większym poklejeniem rzęs. Obietnice producenta o o pięciokrotnie grubszych rzęsach można włożyć między bajki, Nie wspominając już o braku efektu sklejania. Jeżeli uda się już rozdzielić jakoś rzęsy, zaczyna się kolejny problem. Po dosłownie chwili są one opadnięte, ciężkie, sztywne i zamiast ładnie "otwierać" oko, sprawiają całkiem odwrotne wrażenie. Jakby tego było mało, tusz strasznie się kruszy, obsypuje i tworzy efekt pandy. Po kilku godzinach z tym tuszem, wyglądam jakbym nie spała miesiąc. Porażka na całej linii! I to za jaką cenę! Jest to zdecydowanie najgorszy tusz z jakim się spotkałam. Daję mu 1/10.
Jakiego największego bubla Wy spotkałyście wśród tuszy?
O choroba, okropny efekt :/
OdpowiedzUsuńNi elubię tuszów z Avonu. Jedyny jaki lubiłam i dawał świetny efekt to wycofany dawno tusz Stylista
OdpowiedzUsuńładnu tusz
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://iamemilia.blogspot.com/
Porażka na całej linii :/
OdpowiedzUsuńUżywałam kiedyś maskary z Avonu takiej fioletowej... Drama? czy coś takiego.
Efekt, który dawała był podobny ;)
Okropny efekt;/
OdpowiedzUsuńTusze z Avonu są okropne (Super Curlacious był całkiem całkiem, ale od czasu jak użyłam SuperShock znielubiłam je). Strasznie sklejają rzęsy.
OdpowiedzUsuńNajwiększy bubel z tuszy to chyba Kiko, taki mokry, że przez godzinę się wszędzie odbijał ;) i jeszcze ten piękny efekt pajęczych odnóży ehhh :P Może producentowi chodziło o to, że zrobi 5 pogrubionych rzęs a nie pięciokrotnie je pogrubi :P
OdpowiedzUsuńMasakra zamiast maskary :P Wygląda strasznie :D
OdpowiedzUsuńTeż kupiłam ten tusz w zestawie z czymś - chyba z kredką, za jakieś malutkie pieniądze... No i wzięłam go ze sobą zaraz potem na wyjazd w rodzinne strony mojego męża - nieźle się zdziwiłam, gdy wieczorem, przed wyjściem ze znajomymi, zamiast rzęs miałam nogi grubego żuka... :D Bubelek.
OdpowiedzUsuńAle bubel :/
OdpowiedzUsuńO masakra, siedem rzęs na krzyż... Tak paskudnego tuszu jeszcze nie miałam, owszem były lepsze, gorsze, ale wszystkie dało się używać bez większego problemu.
OdpowiedzUsuń