Jakiś czas temu rozpływałam się nad wszelkimi zaletami klasycznego Carmexa w słoiczku (klik). Gdybym teraz o nim pisała, to po raz kolejny napisałabym to samo- że go uwielbiam! Dzisiaj natomiast biorę pod lupę jego brata- Carmexa wiśniowego w tubce. Tu niestety będzie już mniej optymistycznie.
Jeżeli chodzi o dostępność to możemy go znaleźć w Rossmannie- koszt około 8-9zł/10g, oraz w Naturze w podobnej cenie. Dostępny jest również w sklepie internetowym Carmexa, jednak cena przewyższa te drogeryjne.
Skład:
Na wiśniową tubkę skusiłam się dopiero po zużyciu kilku klasycznych słoiczków ze względu na aplikację. Jak się okazało tubka wypada mocno średnio- produkt rozmazuje się po opakowaniu i po użyciu wypada je przetrzeć- pozostawienie go bez przetarcia powoduje gromadzenie się kosmetyku w zakrętce, oraz wokół niej, wątpię tu również w higieniczność. Mimo, że do aplikacji nie musimy używać palców to przecieranie tubki znacznie zmniejsza wydajność. Zapach bezpośrednio w opakowaniu jest w porządku- wiśnia z delikatnym zapachem mentolu, kamfory. Na ustach jednak czuję chemię, smakuje wręcz okropnie. Po nałożeniu delikatnie mrowi.
Konsystencja balsamu jest stała, jednak na mrozie ciężko go wycisnąć z tubki, zaś w lecie przy wysokich temperaturach strasznie się topi i wręcz wylewa. Najbardziej w tej wersji Carmexa zawiódł mnie fakt, że nie poprawia stanu moich ust, nie nawilża, a wręcz mam wrażenie, że wysusza! Jedyną przewagę nad klasycznym słoiczkiem jaką zauważyłam to posiadanie filtru UV.
Moja ocena:
Żałuję, że skusiłam się na tą wersję Carmexa i zmarnował te 8zł, za które mogłam mieć mój ukochany słoiczek. Nie przypadło mi w nim do gustu nic, dlatego na pewno nie kupię go ponownie. Tylko i wyłącznie ze względu na fakt posiadania filtru UV dostaje ode mnie 2/10.
A Wy miałyście do czynienia z tą wersją Carmexa? Może macie podobną, albo całkiem inną opinię na jego temat? :)
Ja aktualnie mam Carmex w tej tubce - nie wiśniowy, tylko ten zwykły. Wg mnie tubka jest bardzo wygodna, nie musze nakładać palcem, co czasem jest mało higieniczne (zwłaszcza jak jestem na mieście i nie mam czystych rąk), wyciskam tyle ile potrzebuję, rozprowadzam - nic nie gromadzi mi się na zakrętce ani wokół niej. Myślę że to indywidualna kwestia. Jedni lubią klasyczne pomadki, inni te w słoiczkach czy właśnie w tubkach:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
mi żaden carmex nie przypadł do gustu- po wszystkich usta mi się strasznie łuszczyły, gdy chociaż przez moment zostały nieposmarowane. Teraz używam naturalnych pomadek i bardziej sobie chwalę :)
OdpowiedzUsuńps. obserwuje i zapraszam do zaobserwowania mnie :)
UsuńDostałam do przetestowania inny carmex, tego nie miałam ale po Twojej opinii raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńNie miałam... Jestem chyba ostatnią osobą w blogosferze, która nigdy nie miała Carmexa. ;-)
OdpowiedzUsuńAle szkoda, że Ci nie służył jak trzeba!
mi też ten Carmex nie przypadł do gustu...
OdpowiedzUsuńW tej wersji Carmexu nie miałam ale używałam wersję z słoiczku i byłam baaardzo zadowolona!
OdpowiedzUsuńbuźka
klasyka jest zdecydowanie najlepsza :)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego i tym bardziej się muszę zastanowić czy go chcę...:)
OdpowiedzUsuńU mnie także można wygrać...:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na rozdanie...:)
Będzie aż 4 zwycięzców...!!!
http://otulona-zapachem.blogspot.com/2012/12/moje-pierwsze-rozdanie-i-nagrody.html?showComment=1355151105383#c9119174444175926115
nie miałąm jeszcze żadnego Carmexa
OdpowiedzUsuńnie pomyslałabym, ze może byc aż taka różnica między klasykiem a smakowym... już wiem jaki warto kupic :)
OdpowiedzUsuń