niedziela, 31 marca 2013

Orchidea i kokos od Eveline

Ostatnio zbliżam się do dna z balsamem do ciała, dlatego więc nadszedł czas, aby co nieco o nim napisać. Bohaterem dzisiejszego postu zostaje nawilżający balsam do ciała od Eveline Spa o zapachu orchidei i kokosu.


Cena i dostępność:
Balsam kupiłam w Rossmannie. Cena regularna to około 17zł za 500ml. Warto jednak poczekać na promocję, kiedy możemy dostać go za ok. 12zł. Dostępny jest również w Naturze, mniejszych drogeriach i supermarketach.
Od producenta:
NAWILŻENIE TO SEKRET PIĘKNEJ SKÓRY
Lekka konsystencja sprawia, że balsam szybko się wchłania i nawilża skórę przez 24 godziny, a kojący zapach orchidei i kokosu relaksuje ją. Uczucie głębokiego nawilżenia i cudownego zapachu przywraca skórze komfort oraz przedłuża trwałość opalenizny.

DLA SKÓRY NORMALNEJ
Ekstrakt z orchidei- bogaty w polisacharydy- naturalne źródło energii dla komórek skóry, wspomaga odnowę komórkową, redukując oznaki starzenia, zapewnia witalność, ujędrnienie i blask.
Olej kokosowy- posiada właściwości regeneracyjne, nawilżające i wygładzające. Uspokaja i relaksuje.
Masło shea- podobnie do naturalnych lipidów skórnych przeciwdziała wysuszeniu, ujędrnia i głęboko regeneruje.
Witaminy A+ E+ F- antyoksydanty- hamują proces starzenia, utrzymują optymalny poziom nawilżenia skóry, poprawiają elastyczność naskórka.

Sposób użycia:
Nakładać raz, lub dwa razy dziennie, delikatnie masując ciało, najlepiej zaraz po kąpieli. Już po tygodniu stosowania skóra utrzymuje nawilżenie na optymalnym poziomie.

 
Skład:
Aqua/ Water, Glycine Soya Oil, Urea, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Glycerin, Propylene Glycol, Octyldodecanol, Dimethicone, Isopropyl Myristate, Acrylates/ C10-30 Alkyl Acrylate, Crosspolymer, Butyrospermum Parkii (Shea Buttter) Fruit, Aqua/ Glycerin/ Orchis Mascula Extract, Hyaluronic Acid, Panthenol, Glucose, Dicaprylyl Carbonate, Triethanolamine, Water/ Butylene Glycol/ Laminaria Hyperborea Extract, Betaine, Allantoin, Polysorbate 20/ PEG-20 Glyceryl Laurate/ Water/ Tocopherol/ Linoleic Acid/ Retinyl Palmitate, Phenoxyethanol/ Methylparaben/ Butylparaben/ Ethylparaben/ Isobutylparaben/ Propylparaben, DMDM Hydantoin, Fragrance, Disodium EDTA, Xexyl Cinnamal, Linalool, Hydroxycitronellal, Limonene

Moja opinia:
Balsam kupiłam skuszona naprawdę dużym opakowaniem z pompką, która sprawdza się naprawdę świetnie i nie zacina. Opakowanie jest estetyczne, poręczne, jednak nie nadaje się na wyjazd. W domu natomiast jest bardzo wygodne w stosowaniu. Pompkę można przekręcać, dzięki czemu istnieje możliwość jej zablokowania. Biały kolor butelki nie pozwala na zobaczenie ile produktu zostało w środku. Zapach balsamu zrobił na mnie na początku ogromne wrażenie- słodki, przyjemny, ale dość ciężki. Bardziej wyczuwalne są kwiaty, niż kokos. Niestety z czasem mi się znudził, stał się duszący, uciążliwy, męczący i mdły. Na szczęście nie utrzymuje się zbyt długo na skórze i szybko wietrzeje. Konsystencja balsamu jest idealna- niezbyt zbita, ani lejąca, świetnie się rozprowadza na skórze. Dodatkowym jej plusem jest to, że nie trzeba dużo balsamu, żeby posmarować daną partię ciała. Co za tym idzie, produkt jest bardzo wydajny- używałam go kilka miesięcy i dopiero teraz zbliżam się do końca. Po nałożeniu balsam strasznie długo się wchłania i pozostawia okropną, lepką warstwę. Jest to zdecydowanie największa wada tego kosmetyku, która powoduje, że na pewno nie sięgnę po niego ponownie. Po posmarowaniu jeszcze długo czuję na skórze klejącą się powłoczkę. Mimo to nie zapycha. Działanie nawilżające jest raczej średnie, dlatego poradzi sobie, ale z mało wymagającą skórą. Obiecany przez producenta efekt wygładzenia jest zauważalny minimalnie. Ujędrnienia spowodowanego działaniem balsamu raczej nie zauważyłam. Produkt nie jest testowany na zwierzętach.


Ostateczna ocena:
Balsam ma swoje plusy, jak i minusy. Niestety wady okazały się tu zbyt istotne. Zapach, który z czasem stał się nie do zniesienia, oraz fakt, że się niesamowicie klei, spowodowały, że na pewno po niego już nie sięgnę. Biorąc jednak pod uwagę całokształt produktu daję mu 5/10.

A jakich balsamów Wy obecnie używacie? :)

sobota, 23 marca 2013

Maseczka peel off od Marion Spa

Witajcie wiosennie-zimowo :).
Akcja maseczkowa wciąż u mnie trwa i dzisiaj chcę się podzielić kolejną moją opinią. Tym razem jest to  Marion Spa, maseczka wygładzająca Peel-off- ekstrakt z moreli i wiśni.



Cena i dostępność:
Do tej pory, maseczkę spotkałam tylko i wyłącznie w drogerii Natura i tam też ją kupiłam. Za około 3zł dostajemy 18ml produktu, który, tak jak obiecuje producent wystarcza na 3 aplikacje.

Od producenta:

Sposób użycia:

Skład:

Moja opinia:
Maseczka już na samym początku zapunktowała ze względu na opakowanie. Zawiera dozownik, dzięki któremu możemy zamknąć maseczkę i bez najmniejszych obaw pozostawić do kolejnego użycia. Strasznie żałuję, że inni producenci nie stosują takiego rozwiązania. Kolejnym atutem maseczki jest jej obłędny zapach! Jest faktycznie morelowy, niechemiczny. Niestety mam wrażenie, że widniejąca na opakowaniu wiśnia jest błędem w druku- nie czuć jej wcale. Mimo to zapach jest zdecydowanie na tak. Konsystencja maseczki jest żelowa, dobrze się rozprowadza, po wyschnięciu można ją bez najmniejszego problemu i bólu ściągnąć. Nie wymaga to wielkiego wysiłku, cierpliwości, czy umiejętności. Tak wygląda maseczka po ściągnięciu:

 W tym momencie zachwyty niestety się kończą i czas przejść do działania. Tutaj Marion niestety nie powalił mnie na kolana. Mam wrażenie, że maseczka nie robi z moją twarzą prawie nic. Po ściągnięciu skóra jest minimalnie delikatniejsza w dotyku i to wszystko. Nie zauważyłam wygładzenia, ujędrnienia, czy oczyszczenia. W tej kwestii mocno się zawiodłam.

Ostateczna ocena:
Maseczka spisała się świetnie w każdym aspekcie, po za tym najważniejszym, czyli działaniu, co ją dyskwalifikuje. O ile pierwsze wrażenia były świetne, to efekt "po" mocno mnie rozczarował. Dostaje ode mnie 5/10.

Znacie maseczki Marion? Jakie macie o nich zdanie? :)

poniedziałek, 18 marca 2013

Peeling wart uwagi?

Jakiś czas temu, przeglądając Wasze blogi natrafiłam na recenzję drobnoziarnistego peeligu do twarzy Perfecty z minerałami morskimi i krzemionką. Skuszona pozytywną opinią i logiem KWC na opakowaniu niewiele zastanawiając się, kupiłam go przy najbliższej okazji. Czy stał się moim KWC? Czy polubiłam się z nim? Zapraszam dalej ;)


Cena i dostępność:
Peeling dostępny jest w większości drogerii i marketów. Cena waha się w okolicach 2zł/ 10ml. Produkt występuje również w tubie o pojemności 60ml.

Od producenta:

Skład:

Moja opinia:
Już na samym początku mówię mu tak! Peeling zawiera naprawdę dużo drobinek, które świetnie ścierają. Pozostawiają skórę gładką, świeżą i dobrze oczyszczoną, a przede wszystkim delikatną i miękką w dotyku. Nie podrażnia, nie powoduje zaczerwienienia, nadaje się nawet do delikatnej i wrażliwej skóry. Nie zauważyłam również wysuszenia.Zapach nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, jest trochę sztuczny, niby morski, ale nie na tyle intensywny, żeby przeszkadzał. Konsystencja peelingu według mnie jest idealna- nie spływa, dobrze się rozprowadza, nie ma problemu ze zmywaniem. Saszetka starcza na około 4-5 użyć, więc trzeba przyznać, że produkt jest wydajny, a dodatkowo niedrogi. Świetnie sprawdza się przed nałożeniem maseczki.


Ostateczna ocena:
Nie spodziewałam się, że peeling będzie aż tak dobry. Bardzo przypadł mi do gustu i myślę, że jeszcze nieraz po niego sięgnę. Daję mu 8/10.

Jakie są Wasze ulubione peelingi? Po które natomiast nie warto sięgać? :)

środa, 13 marca 2013

Zabawna strona blogowania, czyli hasła wyszukiwania :)

Cześć i czołem :). Dzisiaj pojawiam się przynosząc dla Was garść różnych haseł wyszukiwania, po których inni trafili na mojego bloga. Z racji, że sama uwielbiam czytać notki tego typu, również podzielę się moimi statystykami :). Niektóre z haseł mnie śmieszną, inne dziwią. Czasami naprawdę jestem zaskoczona na jakie pomysły potrafi wpaść człowiek chcąc coś znaleźć :).

Zacznijmy od hasła, które posunął mi sam blogger w ostatnim czasie:

- a teraz wyobraźcie sobie, że kakao powoduje drożdżyce! Życie byłoby o wiele smutniejsze!


I kilka spisanych haseł z bloggera dawno temu (pisownia oryginalna):

-ozdoby na szklanki z lakieru do paznokci-  lakier do.. szklanek? ;)

-mamdosc tanich kosmetykow blog- a ja je bardzo lubię. O ile tylko się sprawdzają :)

-calcium pantothenicum!!!!- ja bym dodała jeszcze ze 2 wykrzykniki. 4 to zdecydowanie za mało!

-co to znaczy wybrana oferta w rossmanie?- yyyy?

-kosmetyki na długie wieczory- chyba wszystkie się nadają na wieczory, nawet długie ;)

-maki na szafach- ale co ja mam wspólnego z tymi makami na tych szafach?

-rycynowemu olejkowi- komu, czemu? To celownik.

-sposob na rzadkie rzesy 2012- kto chce mieć rzadkie rzęsy??

A oto co pokazało mi Google Analytics:





-Osoba, która w google szukała google i trafiła do mnie jest moim mistrzem. I to jeszcze dwa razy!





-Nie wiem, czy to jakiś tag, psychozabawa, czy coś innego, ale myśl, że np "jestem jak lakier do paznokci" mnie bawi ;)





-Fakt, o balsamach z dołączoną smyczą pisałam. Mimo wszystko "balsam do ust na smyczy" brzmi dość dziwnie. Ja wyprowadzam tylko lakiery ;).





-Przy natłoku połączeń calcium panthotenicum z włosami i paznokciami byłam zdziwiona widząc zęby.





-śądzę, że jest ok!





-autorze, czy poprzednia pozycja też jest Twoim dziełem? ;)





 -następne poproszę ;)





-nie wiem co powiedzieć :)





-o ile się nie mylę to jest to dokładnie 30%!





-nie dostaną ;)





-ja bym spróbowała żelem bez żelu :)





-chyba nie znam ten język?





-a ta Klaudia to po co?





-pytali w krzyżówce?





-nie chciałabym chyba takich paznokci ;)





-ale co?






-jak szalone!





-nie mam pojęcia co w tym jest niejasne..





-ja mam puchową kołdrę. Podobno to niezdrowe.





-to nie tajemnica, słowo daję! ;)





-ja też, jest super!



Uff, koniec. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć :).

Które hasło spodobało się Wam najbardziej? Jeżeli też macie u siebie podobne posty to zostawcie do nich linka ;)

piątek, 8 marca 2013

Mój arsenał do spraw ochrony ust

O tym, że każdy ma swojego bzika wiadomo nie od dzisiaj. Jednak to dzisiaj odkryłam swojego. Chciałam Wam pokazać moje produkty, które zakupiłam w celu ochrony ust i po wyciągnięciu ich zdziwiłam się, że wyszło tyle. Do tej pory byłam przekonana, że mam tego może 3 sztuki.
Część z nich jest moimi nieodłącznymi kompanami, część przydaje się od czasu do czasu, a części niestety oczekuję wykończenia.
 
Tak właśnie prezentuje się mój zapas:



1. Carmex klasyczny w słoiczku- to jest zdecydowany niezbędnik w mojej torebce. Więcej pisać już nie będę, bo znowu zmuszona byłabym opisać jaki jest "och" i "ach". Zainteresowanych odsyłam do recenzji- TUTAJ

2. Carmex wiśniowy w tubce- oczekuję końca. Niestety nie zrobił na mnie wrażenia. Więcej o nim możecie przeczytać TUTAJ

3. Tisane, balsam do ust- tego balsamu używam dopiero od kilku dni, jednak zdążyłam się z nim już polubić. Myślę, że możemy stać się przyjaciółmi :). Dobrze nawilża, przynosi ukojenie spierzchniętym ustom, przyjemnie pachnie.

4. Flos Lek, poziomkowa wazelina do ust- fajne mazidło, kiedy usta nie wymagają dużej ochrony, czy ratunku. Największą jej zaletą jest zapach- naprawdę poziomkowy! Więcej o niej TUTAJ

5. Krem Nivea- kto go nie zna ;). Od czasu do czasu lubię na noc nałożyć grubą warstwę tego tłuściocha i obudzić się z miększymi wargami ;).

6. Maść ochrona z witaminą A- to jest mój uniwersalny kosmetyk do wielu zadań. Dobrze radzi sobie z pękniętymi ustami, przyspiesza ich gojenie. A kosztuje tylko 2 zł ;).

7. Wibo, cytrynowy olejek witaminowy- moje początki z tym olejkiem były pełne zachwytów ze względu na zapach i estetyczne opakowanie. Niestety z czasem większość olejku wylała się w mojej torebce. Obecnie została już resztka, którą używam w domu. Większej ochrony ust po nim się raczej nie ma co spodziewać.

Pomadki- wszystkie mieszkają w kieszeniach moich kurtek i przychodzą mi z pomocą, kiedy nie chce mi się gmerać w słoiczkach, bądź moje usta tego nie wymagają ;).

8. Pomadka Nivea, Soft Rose- uwielbiam ją za zapach. Radzi sobie z podstawową ochroną, kiedy usta są w dobrym stanie.

9. Pomadka Nivea, Hydro Care- zapach niestety do mnie nie przemawia. Teoretycznie jest bezzapachowa, praktycznie coś tam czuć- nic ciekawego. Delikatnie nawilża.

10. Pomadka jagodowa, Sensique- przyjemnie pachnie, chroni średnio. Więcej o niej możecie przeczytać TUTAJ

11. Pomadka czekoladowo-pomarańczowa Sensique- ktoś kto uznał ten zapach za czekoladowo-pomarańczowy miał naprawdę dużą fantazję. Okropny, chemiczny zapach nie wiadomo czego. Ochrona także średnia. Więcej TUTAJ.

A jak wyglądają Wasze kosmetyki do ochrony ust? Które z nich miałyście? A może polecicie mi coś, czego nie znam, a powinnam? :)


wtorek, 5 marca 2013

Lotosowa kąpiel

Idzie wiosna, przyroda budzi się do życia, a wraz z nią ja. Dlatego też przychodzę do Was częściej i  mam nadzieję, że tak zostanie, póki mam trochę więcej wolnego czasu.

Dzisiaj chcę opowiedzieć co nieco o produkcie, którego przedstawiać Wam chyba nie muszę- o biedronkowej ujędrniającej soli do kąpieli z ekstraktem z Lotosu- Be Beauty Spa. Po tym jak naczytałam się o niej wiele dobrego zdecydowałam się ją wypróbować. Niestety moja biedronka miała dość ubogi wybór wśród tych soli, dlatego też padło na tą.


Cena i dostępność:
Jak już wspomniałam, sól można dostać w Biedronce w cenie 3,99zł/ 600g, co znacznie ułatwia decyzję o zakupie ;).
Od producenta i skład:


Moja opinia:
Sól została umieszczona w dużym, wygodnym  i plastikowym opakowaniu. Metalowa zakrętka nie podoba mi się, jednak dostaje ode mnie plusa, ze względu na to, że pozwala na szczelne i dokładne zamknięcie produktu. Nie muszę się martwić, że sól spadnie i rozsypie się po całej łazience.
Po wsypaniu do wody, sól najpierw traci kolor, który oddaje wodzie, a dopiero potem bezbarwne kryształki rozpuszczają się, bez większych problemów. Intensywność zabarwienia zależy od ilości wsypanych kryształków- mi wystarcza duża garść. Spotkałam się z opiniami, że sól może powodować zabarwianie wanny- ja nie miałam z tym żadnego problemu.


Zapach Lotosu jest bardzo intensywny, niestety, dla mnie okazał się wręcz duszący i nieco chemiczny. Unosi się w powietrzu jeszcze długi czas po kąpieli.
Niewątpliwie dużym plusem soli jest  fakt, że nie powoduje wysuszenia skóry. Jeżeli chodzi o obietnice producenta dotyczące ujędrnienia, to powiem wprost, że nie oczekiwałam tego i takich efektów też nie zauważyłam.

Ostateczna ocena:
Przyznam, że po tylu pozytywnych opiniach spodziewałam się po niej więcej. Zawiódł mnie mocno jej zapach, który okazał się wręcz denerwujący. Myślę, że kupię ponownie tą sól, jednak w innym wariancie zapachowym. Ten dostaje ode mnie 4,5/10.

       Jaki wariant zapachowy tej soli mi polecicie? Jakich produktów do kąpieli lubicie używać? :)

niedziela, 3 marca 2013

Denko po raz 2, czyli zużycia styczniowo-lutowe

Hej, hej ;).
Zakończył się kolejny miesiąc, a co za tym idzie czas na post denkowy. U mnie po raz drugi i po raz drugi z dwóch miesięcy. Muszę przyznać, że dość słabo mi to idzie w porównaniu z Waszymi zużyciami, sięgającymi po kilkanaście opakowań w ciągu jednego miesiąca. Ale koniec tego gadania, czas przejść do konkretów ;)

Tak prezentuje się całe mojego denko styczniowo-lutowe:

O każdym z produktów słów kilka:


Bourjois, Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu- po więcej informacji odsyłam TUTAJ. Bardzo fajny produkt, dobrze się sprawdził. Kupię ponownie!

All About Beauty, Bezalkoholowy łagodny tonik do twarzy, kojąco-nawilżający- więcej o tym toniku możecie przeczytaj TUTAJ. Produkt bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Kupię ponownie!


Avon senses, Żel pod prysznic, Tropical Zing- fajny żel, dobrze się pieni i bardzo przyjemnie pachnie. Może kupię.

Adidas, Pure Lightness, Dezodorant perfumowany w sprayu dla kobiet- dosłownie resztka zalegała u mnie już dość długo. Dość przyjemny zapach, jednak szybko mi się znudził. Nie kupię!

Rossmann, Alterra, Maska nawilażająca do włosów suchych i zniszczonych, Granat i aloes- ta słynna wśród włosomaniaczek maska wywołała u mnie mieszane uczucia. Mimo zużycia całego opakowania wciąż nie wiem co o niej sądzić. Żeby móc wyrobić sobie o niej konkretną opinię kupię ponownie!



Efektima, Błoto mineralne, przeciwzmarszczkowa maseczka z wyciągiem z alg- recenzję możecie przeczytać TU. Zużyłam ją do końca i cieszę się, że już nie będę musiała patrzeć na nią w mojej łazience. Nie kupię!

DAX Perfecta, wygładzająca maseczka na twarz, szyję i dekolt, Kwasy AHA+ sok z aloesu- recenzja TUTAJ. Kolejna maseczka, która mnie zanudziła prawie na śmierć. Myślałam, że już nigdy jej nie skończę, jednak udało się- na szczęście! Nie kupię!

Marion, Hair Therapy, Gorąca kuracja do włosów suchych i łamliwych z oliwą z oliwek i olejkiem z orzeszków macadamia- recenzja pojawiła się u mnie kilka dni temu, dokładnie TU. Niestety wypadła słabo. Nie kupię!


Znacie te produkty? Jak wyglądają Wasze denka? :)


piątek, 1 marca 2013

Już nie tak trudno dostępny ;)

Witajcie :).
Dzisiaj wpadłam dosłownie na chwilę, żeby Was o czymś poinformować ;).

Pewnie niejedna  z Was słyszała o balsamie do ust Tisane- część z Was pewnie używa, a część zadaje sobie dość istotne pytanie: "gdzie można kupić balsam Tisane?". Do tej pory też byłam wśród nich, bo nie spotkałam się z nim stacjonarnie i miałam już zamiar decydować się na zamówienie poprzez aptekę internetową, jednak z pomocą przyszła mi drogeria Natura, w której balsam pojawił się w sprzedaży, w regularnej cenie 9,99zł. Jeżeli jesteście zainteresowane zakupem to polecam udać się po niego już teraz, bo od wczoraj do 13 marca jest w promocji za 7,99zł.


Ja kupiłam swój wczoraj i zaczynam testować. Ciekawa jestem czy doścignie mojego kochanego Carmexa, czy też nie ;).

Co Wy na to? Skusicie się? A może już używacie? Dajcie znać co o nim sądzicie :)