piątek, 26 października 2012

Ziaja- maska anty-stres z glinką żółtą

Wczoraj wspominałam o zakupach, wśród których znalazła się maseczka Ziaja maska anty-stres z glinką żółtą do każdego rodzaju skóry. Wytrzymałam tylko jeden dzień, bo moja ciekawość do niej była przeogromna ;).


Tak jak poprzednia maseczka Ziai, którą tutaj przedstawiałam kosztowała mnie 1,99zł/7ml, w Rossmannie kosztują chyba 1,49zł. Zużyłam niecałe pół saszetki, więc zapewne również starczy na 2-3 razy.

Od producenta:

Skład i sposób użycia:

Moja opinia:
Po otwarciu poczułam bardzo przyjemny zapach- myślę, że to wielki plus ziaikowych maseczek- delikatny, niezbyt nachalny i towarzyszący przez cały czas oczekiwania. Konsystencja maseczki jest idealna, dobrze się rozprowadza, oraz dobrze zmywa. Na samym początku poczułam bardzo delikatne pieczenie, ale mimo nieprzyjemnych przygód z Rival de Loop nie wystraszyłam się- było dokładnie taki samo jak przy poprzedniej maseczki Ziai, której już zdążyłam zaufać :). Moja skóra po umyciu stała się bardzo delikatna i miła w dotyku- aż chce się jej dotykać. Nie pojawiły się żadne zaczerwienienia, ani inne przykre niespodzianki, wręcz przeciwnie- jej wygląd poprawił się.



Ostateczna ocena:
Od razu bardzo polubiłam się z tą maseczką. Jej używanie sprawiło mi dużą przyjemność i już wiem, że najprawdopodobniej zagości u mnie jeszcze nieraz :). Ostatecznie oceniam na 9/10.

A jaka jest Wasza ulubiona maseczka z Ziai? :)

czwartek, 25 października 2012

Pora na długie wieczory

Nadeszła pora, kiedy za oknem robi się wcześnie ciemno, a co za tym idzie nastał czas długich wieczorów. Wolne najlepiej spędzić pod kocem z dobrą książką w ręku i ciepłą herbatą, oraz jak przystało na październik z maseczką na twarzy :).
Dzisiaj coś mnie podkusiło, żeby zajrzeć do Biedronki. Mimo tego, że zrobiłam sobie zakaz na zakup kolejnych pudełek herbat nie udało mi się dotrzymać danego sobie słowa, kiedy zobaczyłam herbaty Loyd Tea za 2,50zł. Kupiłam 2 opakowania: Grzaniec śliwkowy palony i Grzaniec grzeszny o smaku malinowym- fakt, że nie wzięłam jeszcze 3 wersji z miodem mogę uznać za mały sukces? :).



Oprócz tego trafiłam na podgrzewacze zapachowe La Rissa, którym również nie udało mi się oprzeć- no przecież 4,99/18szt ;). Takim sposobem w moim koszyku wylądowały o zapachu wanilii z pomarańczą i lawendowe. Już w nich jestem zakochana ;). Po zapaleniu naprawdę pachną i jest to delikatny, przyjemny, nieduszący zapach :).


Automatycznie nogi powiodły mnie również do drogerii, skąd wyszłam z dwoma maseczkami (Ziaja- maska anty-stres, oraz Efektima- maseczka przeciwzmarszczkowa z wyciągiem z alg), których użycia nie mogę się już doczekać- akcja październik miesiącem maseczek zrobiła ze mnie maseczkową maniaczkę ;).


Jak łatwo zauważyć dzisiaj post mało kosmetyczny. Przy okazji chciałam też przeprosić za bardzo marne zdjęcia, ale robiłam je przy niezbyt sprzyjającym świetle.
A jak Wy lubicie spędzać długie, zimne wieczory? :)

TAG: Moje włosy w pigułce :)


Zostałam otagowana przez autorkę bloga Michałosi Świat. Jeszcze raz dziękuję, bo bardzo mi z tego powodu miło :).

Zasady:
*odpowiedzieć na 13 pytań
*otagować 5 osób (oczywiście poinformować je o tym)
*podziękować nominującemu blogerowi na jego blogu

1.Twój naturalny kolor włosów?
Ciemny brąz.
2.Twój obecny kolor włosów?

Obecnie wracam do swojego naturalnego koloru po farbowaniu. Na końcach mam jeszcze trochę rudych, reszta już moja naturalna :)
3.Aktualna długość Twoich włosów?

Za łopatki.
4.Długość na jaką chciałabyś zapuścić włosy?

Obecnie dążę do tego, żeby zapuścić na tyle, żebym mogła pozbyć się włosów farbowanych. Później będę zastanawiać się co dalej.
5.Jak często podcinasz końcówki?

Czasami co miesiąc, czasami co dwa. Robię to sama, więc jest to kwestia tego, kiedy najdzie mnie ochota ;). Staram się robić to w miarę regularnie.
6.Twoje włosy są proste,kręcone czy falowane?

Kręcone.
7.Jaką porowatość mają Twoje włosy?

Szczerze przyznam, że wciąż mi się nie udało tego określić. Kiedy wydaje mi się, że już jestem bliska rozwiązania zagadki, włosy potrafią zachowywać się tak, że wszystkie moje teorie upadają :)
8.Jakie są Twoje włosy ( np.normalne,przetłuszczające się,suche itp.)?

Bardzo podatne na zniszczenia i suche. Szczególnie widać to od połowy długości.
9.Jak wygląda Twój codzienny włosowy rytuał pielęgnacyjny?

Włosy myję 2-3 razy w tygodniu. W weekendy mogę poświęcić im więcej czasu, dlatego staram się nałożyć jakiś olej, zastosować maskę. Obecnie jestem na etapie próbowania płukanek. Po myciu używam balsamu nawilżająco-regenerującego z Apteczki Babuni i olejku Alterra na końcówki. W tygodniu najczęściej wracam do domu późno, dlatego muszę obejść się bez olejowania i maski (wtedy używam tylko zwykłej odżywki). Moja stylizacja natomiast ogranicza się tylko i wyłącznie do rozczesania mokrych włosów, a później już tylko żelu lnianego, z którego jestem bardzo zadowolona.
10.Czego nie lubią Twoje włosy?

Przede wszystkim wilgoci!
11.Co lubią Twoje włosy?

Żel lniany jest zdecydowanie największym sprzymierzeńcem moich włosów. Na drugim miejscu znajdują się maski, maseczki (szczególnie Marion z octem z malin!) i odżywki. Niestety w kwestii olejów wciąż szukam ulubieńca.
12.Jaka jest Twoja ulubiona fryzura?

Zdecydowanie najczęściej chodzę w rozpuszczonych włosach- jest to dla mnie najwygodniejsze. Czasami zdarza mi się je spleść w luźny warkocz, do innych fryzur niestety nie mam cierpliwości :). Po domu natomiast chodzę tylko i wyłącznie w spiętych włosach- kucyk, lub luźny kok.

13.Gdyby Twoje włosy umiały mówić,to co by powiedziały?

"Chcemy mieć w końcu jeden, naturalny kolor!" :)

+14 (pytanie opcjonalne): Od kiedy stosujesz świadomą pielęgnację włosów?
Zaczęłam od porzucenia prostownicy w sierpniu zeszłego roku i od tego momentu zaczęłam się też bardziej zagłębiać w tematy dotyczące pielęgnacji włosów.


A ja pozwolę sobie otagować blogi, które podczytuję, czyli:
http://pawie-piorka.blogspot.com/
http://kobieceszufladki.blogspot.com/
http://www.ania-recenzuje.pl/
http://thumbelina-mybeautychannel.blogspot.com/
http://towarzysko-kosmetycznie.blogspot.com/

Zapraszam :)


poniedziałek, 22 października 2012

Domowa maseczka z miodu, mąki i mleka

Po ostatnich niezbyt miłych przeżyciach maseczkowych postanowiłam w ramach TAGu "Październik miesiącem maseczek" stworzyć własną, domową maseczkę, zamiast sięgać po saszetkę. Mój wybór padł na coś czego nigdy nie próbowałam- maseczkę z miodu, mąki i mleka.


Czego potrzebujemy:
-2 łyżki mąki
-1 łyżkę miodu
- ok.4 łyżek mleka


Wykonanie:
Mleko i miód mieszamy ze sobą, po czym dodajemy powoli ciepłego mleka, ciągle mieszając, aż powstanie pasta o odpowiedniej konsystencji. Nie może być za rzadka, żeby nie spływała, ani zbyt gęsta, żeby dało się ją bez problemu nałożyć.


Efekty:
Bardzo przypadł mi do gustu zapach mieszanki- miałam ochotę ją zjeść! Na początku byłam pewna, że będzie spływać z twarzy, jednak tak się nie stało. Dopiero po dłuższej chwili zdarzyły się pojedyncze kapnięcia. Podczas 10 minut trzymania maseczki towarzyszyło mi delikatne uczucie chłodu. Ze zmyciem nie miałam większych problemów, chociaż bardzo trzeba uważać na włosy, żeby się później nie kleiły. Maseczka zostawiła moją twarz delikatną w dotyku i zauważalnie odświeżoną, chociaż nie był to efekt bardzo duży. Mimo wszystko zrobienie tej maseczki było dla mnie bardzo miłe, odprężające i chętnie to powtórzę.

A Wy wolicie maseczki domowe, czy raczej te saszetkowe? :)

niedziela, 21 października 2012

Blogrolle - najlepsze polskie blogi!

Pewnie większość z Was zna już blogrolle. Również ja postanowiłam dzisiaj dołączyć. Jeżeli jeszcze Was tam nie ma to również zapraszam :)


Mój najlepszy przyjaciel- klasyczny Carmex w słoiczku

Dzisiaj przedstawię mój absolutny hit ze wszystkich moich KWC. Zajmuje zdecydowanie pierwsze miejsce wśród wszystkich kosmetyków z jakimi miałam styczność i wątpię w to, że coś może go pokonać. Mowa o klasycznym Carmexie w słoiczku, który podbił moje serce już przy pierwszym użyciu. Od tego czasu zawsze gości w mojej torebce i nie pozwalam sobie, aby zabrakło go chociaż na jeden dzień w moim życiu.


Dostępność:
Z tym nie ma problemu. Znajdziemy go chyba w każdym Rossmannie, Naturze, a także innych drogeriach. Koszt to ok. 8-9zł/7,5g. Czasami można go dostać w promocji złotówkę, czy dwie taniej. Dostępny jest również na allegro, jednak zakup opłaca się dopiero przy większej ilości. Występuje w słoiczku, sztyfcie i tubce, oraz w różnych wariantach zapachowych. U mnie króluje klasyczny Carmex w słoiczku.



Trochę słów od producenta:


Wskazówki, ostrzeżenia, skład: 


Moja opinia:
Jak już wspomniałam na samym początku jest to najlepszy produkt z jakim się spotkałam. Głównym tego powodem jest nękająca mnie od dzieciństwa opryszczka, która dopadała mnie kilka razy w roku i została zażegnana wraz z pojawieniem się Carmexu. Jeżeli już się pojawia to max. 2 razy w roku, a raczej próbuje, kiedy spada moja odporność (głównie w czasie choroby). Gdy tylko czuję specyficzne mrowienie na ustach używam Carmexu, dzięki czemu bąble nie pojawiają się. Balsam łagodzi, regeneruje, pozostawia usta nawilżone. Doskonale radzi sobie z moimi suchymi i spierzchniętymi ustami zarówno w zimie, jak i w lecie. Grubsza warstwa pozostawiona na noc bez najmniejszego problemu radzi sobie w kryzysowych sytuacjach. Nałożony na usta przyjemnie mrowi i pozostawia uczucie chłodu. Kwestią gustu jest kamforowy zapach produktu- mnie nie wprowadza w jakiś zachwyt, ale też nie przeszkadza. Konsystencja Carmexu jest dość treściwa, a co za tym idzie jest bardzo wydajny (jeden słoiczek starcza mi na kilka miesięcy regularnego stosowania). Na ustach zostawia delikatny połysk, nie barwi w żaden sposób. Jedynym minusem jest higieniczność związana z wydobyciem balsamu ze słoiczka (nie wspomnę o przeszkodach związanych z długimi paznokciami), jednak inne warianty do tej pory nie przypadły mi do gustu, dlatego jestem w stanie się z tym pogodzić.


Ostateczna opinia:
Tu chyba nie będzie żadnej wątpliwości. Jest to produkt, który spełnia moje wszelkie oczekiwania. Jestem pewna, że będę go kupowała tak długo, jak tylko będę mogła. Inne pomadki, czy balsamy, które pojawiają się w mojej kosmetyczce to raczej kwestia urozmaicenia, czy spróbowania czegoś innego. Szczerze wątpię w to, że trafię na lepszy produkt dla moich ust. Klasycznego Carmexa polecę każdemu, kto ma problemy ze suchymi, spierzchniętymi ustami, czy opryszczką. Moja ocena to 10/10.
A co jest najlepszym ratunkiem dla Waszych ust? :-)

sobota, 20 października 2012

Rival de Loop- Milch&Honig Maske

Tydzień temu zawitałam do Rossmanna, żeby zaopatrzyć się w maseczki w związku z miesiącem maseczek. Zupełnie w ciemno zdecydowałam wrzucić do swojego koszyka dwie maski Rival de Loop- marki własnej Rossmanna. Jedną z nich postanowiłam nałożyć dzisiaj- Milch&Honig Maske (mleko i miód) z olejkiem z orzeszków makadamii i olejkiem z migdałów.


Cena i dostępność:
Tylko w drogeriach Rossmann, cena 1,49zł za 2x8ml.


Od producenta:

Skład:

Moja opinia:
Na początku spodobał mi się fakt, że maseczka to dwie oddzielne saszetki. I to tyle zalet. Już po otwarciu rozczarował mnie koszmarny zapach- przyprawiający o mdłości. Mimo tego nałożyłam na twarz i poszłam się kąpać. Od samego początku towarzyszyło mi nieprzyjemne pieczenie, ale po miłych doświadczeniach z Ziają nie wystraszyłam się szczególnie. Po 10 minutach jednak czułam się jakby twarz paliła mnie żywym ogniem. W sekundzie wyskoczyłam z wanny, żeby zmyć maseczkę, a to co zobaczyłam w lustrze prawie zwaliło mnie z nóg- całą czerwoną twarz. Produkt mnie podrażnił/uczulił niesamowicie, a twarz wciąż strasznie piecze. Zużyłam pół jednej saszetki, a reszta wylądowała w koszu.

Ku przestrodze:

Moja ocena:
Łatwo się domyślić, że dostaje ode mnie 1/10. Nie polecę jej nawet największemu wrogowi, a także zrezygnuję chyba z drugiej maseczki Rival de Loop, którą kupiłam. Mam nadzieję, że żadna z Was nie przeżyje czegoś takiego jak ja dzisiaj. Jestem załamana.

Może któraś z Was podpowie mi czym mogę ratować moją twarz?

wtorek, 16 października 2012

Podsumowanie drożdżowej kuracji

Właśnie dzisiaj wypiłam ostatni kubek drożdży, a tym samym zakończyłam trwającą 90 dni kurację. Piłam je z nadzieją na szybszy porost włosów, ze względu na fakt iż wracam do swojego naturalnego koloru. Jak przebiegła moja kuracja i jaki przyniosła efekt? O tym wszystkim poniżej :)


O drożdżach słów kilka:
1. Co jest celem kuracji drożdżowej?
Dla mnie celem był przede wszystkim szybszy porost. Powoduje także wzmocnienie i odżywienie włosów, poprawia stan cery, oraz paznokci. Dodatkowo spowodowały u mnie mniejsze przetłuszczanie się włosów.
2. Jakie drożdże pić?
Najlepsze są Drożdże Babuni. Bez problemu się rozpuszczają i smakują lepiej od innych.
3. Jaką dawkę pić?
W zależności od własnych potrzeb. Można zaczynać od mniejszych (1/4 kostki), później ewentualnie zwiększyć (do 1/3, lub 1/2 kostki). Nadmiar witamin zostanie wydalony z organizmu, więc nie ma ryzyka przedawkowania.
4. Jak przyrządzić?
Drożdże kruszymy, zalewamy gorącą wodą, trochę ponad moment, gdy zostaną przykryte. Dokładnie mieszamy i odstawiamy na 15 minut! W tym czasie drożdże zostaną zabite, dzięki czemu bez obaw można je wypić. Wtedy są gotowe do wypicia lub dodania ewentualnych dodatków dla smaku (miód, kakao, kawa 3w1 itp).
5. Ile trwa kuracja?
3 miesiące, potem obowiązkowo minimum 1 miesiąc przerwy.
6. Jakie mogą być skutki uboczne?
Wysyp na twarzy. Nie jest to jednak typowy skutek uboczny, a raczej efekt oczyszczania się organizmu. Po wszystkim cera jest w lepszym stanie, niż początkowo. Skutek uboczny może spowodować także niewłaściwie przygotowanie (patrz punkt 7). Niektóre osoby miewają po drożdżach wzdęcia.
7. Co zrobić gdy drożdże się pienią lub są zgazowane?
Wylać i przygotować nowy kubek! Takie drożdże zdecydowanie nie nadają się do picia. Zamiast dostarczyć witamin spowodują odwrotny skutek. Dodatkowo możemy spodziewać się rewolucji żołądkowych, mdłości, wymiotów.
8. Czy od picia drożdży dostanę drożdżycy?
Nie. Drożdże piekarskie nie mają nic wspólnego z drożdżakami, które ją wywołują. Kuracja jest bezpieczna.
9. Zapomniałam wypić drożdży- co robić? 
Najlepiej przedłużyć swoją kurację o ten jeden "zapomniany" dzień.
10. Kiedy pijemy drożdże?
Nie ma to większego znaczenia. Ja piłam zawsze po śniadaniu.
11. Co zrobić po skończonej kuracji?
Podzielić się ze mną wrażeniami, opinią i efektami :-)


Jak przebiegła kuracja u mnie?
Miesiąc pierwszy:
Zaczęłam od 1/4 kostki. Pierwszy i drugi kubek piłam z dodatkiem kakao (w stylu Nesquik, Puchatek), jednak szybko zrezygnowałam z tej mieszanki. Już od trzeciego kubka piłam solo (bez dodatków). Przyznam, że na początku było ciężko, ale przyzwyczaiłam się do tego smaku i nie stanowił on już dla mnie większego problemu. Wystarczy wypić na raz i mieć z głowy, niż się rozczulać nad jego walorami smakowo-zapachowymi :). Skutkiem ubocznym był mały, krótkotrwały wysyp. Przechodząc do efektów, aż się uśmiecham- przerosły moje najśmielsze oczekiwania- 3,5cm przyrostu i zmniejszone przetłuszczanie! :)
Miesiąc drugi:
Zwiększyłam dawkę do 1/3 kostki. Wystąpił u mnie drugi wysyp, ten niestety bardziej przykry i dający się we znaki. Przyrost już mniej spektakularny, jednak wciąż zadowalający- ok. 2 cm. Na plus dalej mniejsze przetłuszczanie i silniejsze paznokcie.
Miesiąc trzeci:
Wciąż dawka 1/3 kostki, dalej bez żadnych dodatków. Na samym koniec wystąpił trzeci wysyp- większy od pierwszego, mniejszy od drugiego. Efekty dokładnie takie jak w miesiącu 2.
Podsumowanie:
Jestem bardzo zadowolona z kuracji i zamierzam ją powtórzyć. Skutki uboczne jakie wystąpiły to wysypy. Łączny przyrost z 3 miesięcy to 7,5cm! :). Dodatkowo wzmocniły się paznokcie, włosy mniej się przetłuszczają, a przy okazji nauczyłam się trochę systematyczności.


Miałyście do czynienia z drożdżami? Jakie przyniosły efekty? A może dopiero macie zamiar pić? :)

piątek, 12 października 2012

Ziaja, Maska regenerująca z glinką brązową

Spieszę poinformować, że pierwsze maseczkowe testy związane z miesiącem maseczek mam już za sobą! Jako pierwsza trafiła się Ziaja, maseczka regenerująca z glinką brązową.


Skusiłam się na nią ze względu na recenzje. Zapłaciłam za nią 2 zł w Naturze i niecierpliwie oczekiwałam wypróbowania. Dzisiaj nadeszła ta chwila i z wielką przyjemnością otworzyłam za saszetkę. Zapach zwalił mnie z nóg- czekoladowy!

Od producenta:


 Sposób użycia i skład: 


Moja opinia:
Konsystencja bardzo mi odpowiada, nie jest zbyt gęsta, ani nie spływa z twarzy. Zaraz po aplikacji poczułam pieczenie, co bardzo mnie przeraziło. Mam wrażliwą skórę, a wizja czerwonych placków wcale mnie nie zachwyciła. Mimo to jednak przetrzymałam, a czas oczekiwania umilał mi cudowny zapach. Po około 15 minutach zabrałam się za zmywanie- nie zajęło mi to wiele czasu. Maseczka nie zasycha zbyt mocno, dzięki czemu do usunięcia jej starczyły mi 3 waciki. Pomimo wcześniejszych wątpliwości nie wystąpiło żadne uczulenie, podrażnienie czy zaczerwienienie. Skóra jest miękka, sprężysta, przyjemna w dotyku, oraz poprawił się jej wygląd. Na tę jedną aplikację zużyłam niecałe pół saszetki, więc w moim wykonaniu starcza na 2-3 razy.



Ostateczna ocena:
Maseczka jest bardzo przyjemna i myślę, że chętnie z niej jeszcze skorzystam :). Powala mnie na kolana swoim zapachem, a także widzę efekty jej działania. Póki co, oceniam na 9,5/10.

A jakie Wy polecicie mi maseczki na kolejne tygodnie? :)

czwartek, 11 października 2012

Mój sposób na lepszy humor jesienią :)

Jak wiadomo dobry wygląd to również dobre samopoczucie. Niekiedy ciężko o takie widząc za oknem szare, pochmurne niebo i jesienna chandra gotowa. Kiedy nachodzi mnie gorszy nastrój sięgam po swój ulubiony poprawiacz nastroju- herbatę, której liczba pudełek piętrzy się w szafce i wciąż rośnie. Czasami trafiam na lepsze, czasami na gorsze. Dzisiaj przedstawię Wam moich jesiennych ulubieńców (kolejność przypadkowa) :).

1.Teekanne- Magic Moments



Rozgrzewająca mieszanka herbatek owocowych o smaku pomarańczy, rumu i winogron. Każda torebka osobno zapakowana.

2. Tetley- Rooibos&Vanilla



Herbata rooibos z dość mocnym aromatem waniliowym. W sam raz dla miłośników wanilli.

3. Savanah- Rooibos z miodem i  wanilią.



Każda torebeczka osobno zapakowana. Dostępna tylko w biedronce. Nieziemski smak przy niskiej cenie :).

4. Big Active- herbata zielona&grzaniec



Zielona herbatka o smaku grzańca- połączenie pomarańczy, cynamonu, goździków i miodu. Dodatkowym atutem, po za walorami smakowymi, jest fakt, że jest to herbata zielona, bardzo cenna dla naszego organizmu.

Jakie są Wasze ulubione herbatki? Co Wam poprawia nastrój podczas jesiennej niepogody? :)

środa, 10 października 2012

Październik miesiącem maseczek

Bardzo miło jest mi poinformować, że po raz pierwszy zostałam otagowana. Wszystko za sprawą autorki bloga: http://towarzysko-kosmetycznie.blogspot.com :). Bardzo ciężko ostatnio z moim czasem wolnym, jednak postaram się podołać :). Zabawa trwa przez cały październik.

Zasady zabawy:
  • umieść baner z linkiem do notki MALINY: http://testykosmetyczne.blogspot.com/2012/09/tag-pazdziernik-miesiacem-maseczek.html
  • umieścić zasady tagu w poście na swoim blogu - dopisz się do listy obserwatorów MALINY (testykosmetyczne.blogspot.com) i/lub MOJEGO BLOGA 
  •  napisz, kto Cię otagował, 
  • zamieść raz w tygodniu recenzję co najmniej jednej testowanej maseczki, 
  •  otaguj minimum 5 osób i poinformuj je o tym. 
Cel tagu Maliny:
  • zachęcenie do chwili relaksu, aby zrobić coś tylko dla siebie, 
  •  zadbanie o swoją twarz bez względu na wszystkie obowiązki, 
  •  poprawienie swojego wyglądu, 
  •  wyrobienie sobie nawyku nakładania maseczki raz w tygodniu, 
  • radość i duma ze swojego wyglądu
Ja zapraszam do przyłączenia się autorki blogów, które przeglądam:
  • http://kkamilaa.blogspot.com/
  • http://cosasyminimas.blogspot.com/
  • http://thumbelina-mybeautychannel.blogspot.com/
  • http://blogmoniszona.blogspot.com/
  • http://kosmetyk0mania.blogspot.com/

niedziela, 7 października 2012

Malowanie z sondą- moje retro paznokcie

Jakiś czas temu pokazywałam moje małe zakupy, a wraz z nimi sondę do zdobienia paznokci. Zdecydowanie nie żałuję tego zakupu i polecam wszystkim, którzy lubią się trochę pobawić podczas malowania paznokci. Dzięki niej można stworzyć fajne wzorki, dzięki czemu manicure nie będzie nudny :-). Moja sonda Essence ma dwie końcówki o różnych wielkościach. Mniejsza pozwala na zdobienie bardziej precyzyjne, a dzięki większej nie tracę na paznokcie zbyt dużo czasu.



Dzisiaj wykorzystałam ją do moich paznokci w stylu retro. Wykonanie jest proste, a efekt bardzo fajny. Tak prezentują się moje paznokcie w kropki:




Podobają Wam się takie paznokcie? Czy wolicie pomalowane klasycznie na jeden kolor? :-)

czwartek, 4 października 2012

Celia mleczko do oczyszczania twarzy i demakijażu oczu

Zaczął się rok akademicki i już czuję jak mój czas wolny się bardzo mocno ograniczył. Dzisiaj mam jednak wolne, dlatego znalazłam chwilę na napisanie słów kilku o Mleczku do oczyszczania twarzy i demakijażu oczu polskiej firmy Celia.


 Cena i dostępność:
Cena produktu to ok. 5zł/200ml, co zdecydowanie spodoba się naszym portfelom. Mleczko dostaniemy w mniejszych drogeriach, oraz niektórych hipermarketach.

Informacje od producenta:

Skład: 
Moja opinia:
Lubię to mleczko przede wszystkim ze względu na fakt, że nie podrażnia, nie wywołuje pieczenia, jest delikatne. Dość dobrze radzi sobie z makijażem. Faktem jest, że na początku bardziej go rozmazuje, niż zmywa, ale ostatecznie skutecznie go usuwa. 


Konsystencja mleczka jest dosyć rzadka, jednak nie stanowi większego problemu. Jest jednocześnie wydajne, a opakowanie wygodne i co najważniejsze szczelne. Produkt przyjemnie pachnie, chociaż trochę zbyt intensywnie. Dużym plusem jest też fakt, że jest to produkt polski i nietestowany na zwierzętach! 

Ostateczna ocena:
Mleczko dość dobrze spełnia moje oczekiwanie, dlatego dostaje ode mnie 8/10.

 Jakie są Wasze ulubione produkty tej firmy? :-)