sobota, 29 grudnia 2012

Efektima, błoto mineralne, przeciwzmarszczkowa maseczka z wyciągiem z alg

Maseczki, maseczki, maseczki. Możecie być pewni, że to coś, czego na moim blogu nigdy nie zabraknie. Dzisiaj również chcę Wam przedstawić jeden z moich nabytków, który dość długo czekał na swoją kolej. W końcu znalazłam i czas dla niego- przedstawiam Wam więc przeciwzmarszczkową maseczkę Efektima z wyciągiem z alg, błoto mineralne.


Maseczka znalazła się w moim koszyku przypadkiem. Napis "błoto mineralne" dość skutecznie przyciągnął mój wzrok i właśnie dlatego się na nią skusiłam. Po prostu lubię takie mazidła. Inne napisy, szczególnie "przeciwzmarszczkowa" ujrzałam w domu. Co prawda nie mam jeszcze jako takich zmarszczek, ale jak to mówią "lepiej zapobiegać, niż leczyć".

Od producenta: 

Sposób użycia:

Skład:

Moja opinia:
Za około 2-3 złote otrzymujemy 10 ml produktu o błotnistym kolorze i delikatnym, trochę mdłym zapachu (który kojarzy mi się właśnie z produktami dla cery dojrzałej). Konsystencja faktycznie przypomina mi błoto. Nałożenie maseczki nie jest zbyt wygodne, produkt już przy aplikacji roluje się i dość ciężko rozprowadza. Również zmywanie jej jest niezbyt wygodne, nie zasycha na skorupę, ani nie pozostaje w pierwotnej konsystencji. Podczas usuwania również się roluje i odpada, przez co stosowanie jej kojarzy mi się ze sprzątaniem wszystkiego wokół. Jeżeli chodzi o efekty nie zauważyłam żadnych. Skóra przed i po zastosowaniu zachowuje się dokładnie tak samo, nie zmienia się w żaden sposób jej wygląd, ani stan. Nie zauważyłam również żadnego napięcia, czy ujędrnienia, o których wspomina producent.

  
Ocena końcowa:
Maseczka nie zachwyciła mnie. Uważam, że nie zrobiła z moją twarzą kompletnie nic, ale przynajmniej nie zaszkodziła. Daję jej słabe 3/10.

A Wy znacie tą maseczkę? Jacy są Wasi maseczkowi ulubieńcy? :)


sobota, 15 grudnia 2012

Kilka nowości w moich zasobach

Witajcie :).
Na wstępie muszę przyznać, że mi strasznie wstyd! Miałam ograniczyć wydatki kosmetyczne, a robię zupełnie odwrotnie. Nie byłabym sobą, gdyby nie wstąpiła w wolnej chwili do drogerii i nie kupiła czegoś nowego. 
Dodatkowo od czasu akcji maseczkowej mam kompletnego świra na punkcie wszelkich saszetek- bez względu na ich zawartość. Po prostu obłęd!
Wczoraj po zajęciach wstąpiłam do drogerii i po raz kolejny złamałam się w swoim postanowieniu i uzupełniłam zapasy kosmetyczne. Starałam się jednak nie szaleć :).

Obecnie w mojej szafie czekają 4 saszetki do przetestowania:


-Marion SPA, maseczka wygładzająca Peel off z ekstraktem z moreli i wiśni
-Efektima, maseczka przeciwzmarszczkowa z wyciągiem z alg, błoto mineralne
-Marion, gorąca kuracja do włosów z olejkami,do włosów suchych i łamliwych; oliwa z oliwek, orzech macadamia
-Apart, Oil therapy, relaksująca kąpiel z olejkami aromatycznymi (mandarynkowy, imbirowy i ylang-ylang)

Oprócz tego wczoraj kupiłam maskę do włosów:


 -Malwa, Gloria, Maska do włosów suchych, zniszczonych i farbowanych

Oraz krem do rąk i krem do twarzy:


-Ziaja, masło kakaowe, krem do rąk
-Ziaja, masło kakaowe, krem  (cera normalna, sucha)

Na swoje rozgrzeszenie mam jedynie to, że nie wydałam fortuny, a to chyba najważniejsze! :)

Znacie te produkty? O którym chciałybyście przeczytać najpierw? :)


czwartek, 13 grudnia 2012

Zmywacz w formie markera od Essence

W końcu udało mi się znaleźć chociaż chwilkę dla Was i dla bloga. Dzisiaj będzie dość krótko, ale myślę, że o czymś przydatnym- pewnym gadżecie znacznie ułatwiającym manicure :). Takim miłym, pomocnikiem w malowaniu paznokci jest dla mnie zmywacz do paznokci w markerze firmy Essence (Nail Polish Remover Pen).


Od producenta: 

Moja opinia:
Ale zacznijmy od początku. Kiedy pierwszy raz o nim usłyszałam pomyślałam, że jest mi całkowicie zbędny. W końcu to samo możemy zrobić patyczkiem do uszu namoczonym w zwykłym zmywaczu z butelki. Z czasem jednak uznałam, że nie jest on jednak tak precyzyjny jak bym tego chciała i na markery zaczęłam patrzeć znacznie łaskawszym okiem. Łaskawszym do tego stopnia, że w końcu jeden z nich znalazł się w moim koszyku z zakupami, a potem powędrował ze mną do domu. Swój kupiłam w Naturze za około 8zł/3ml (jeżeli jesteście zainteresowane nim to pytajcie obsługę, mój nie był wystawiony w szafie, tylko w niej schowany).

Już na samym początku zaskoczył mnie zapach- faktycznie pachnie wiśniowo, tak jak zapewnia producent. Kolejną kwestią jest bardzo estetyczne, poręczne, dobrze zatrzaskujące się opakowanie, a napisy nie ścierają się, więc nie traci na swoim wyglądzie. Końcówka markera jest dobrze ścięta, dzięki czemu mogę sobie pozwolić na precyzyjne poprawki. Bardzo pomocny jest też dla osób, które nie mają zbyt dużej wprawy w malowaniu paznokci :). Nie rozmazuje lakieru, dobrze czyści się nim skórki i dokonuje wszelkich poprawek.

Kwestią wątpliwą jest na pewno dla wielu osób trwałość  i wydajność takiego zmywacza. Przyznam, że używam go już dość długo i naprawdę jestem zadowolona. Teoretycznie po kilku razach zmywacz się skończył, końcówka nie była już taka mokra. A jak to wygląda w praktyce? Moczę ją w zwykłym zmywaczu z buteleczki i z powodzeniem używam już dłuższy czas. Póki co, końcówka nie niszczy się, a przebarwienia jej w niczym mi nie przeszkadzają.


Moja ocena:
Przyznam, że bardzo polubiłam się z tym produktem. Znacznie ułatwił mi malowanie paznokci i skrócił czas wykonywania tej czynności. Korzystam z niego już dość długo i myślę, że nie zmieni się to jeszcze przez długi czas. Daję mu od siebie 8/10 :).

Miałyście do czynienia z tego typu zmywaczami? A może radzicie sobie bez niego w inny sposób? :)

czwartek, 6 grudnia 2012

Jak zepsuć dobry produkt- o Carmexie wiśniowym w tubce

Jakiś czas temu rozpływałam się nad wszelkimi zaletami klasycznego Carmexa w słoiczku (klik). Gdybym teraz o nim pisała, to po raz kolejny napisałabym to samo- że go uwielbiam! Dzisiaj natomiast biorę pod lupę jego brata- Carmexa wiśniowego w tubce. Tu niestety będzie już mniej optymistycznie.


Jeżeli chodzi o dostępność to możemy go znaleźć w Rossmannie- koszt około 8-9zł/10g, oraz w Naturze w podobnej cenie. Dostępny jest również w sklepie internetowym Carmexa, jednak cena przewyższa te drogeryjne.

Skład: 

Na wiśniową tubkę skusiłam się dopiero po zużyciu kilku klasycznych słoiczków ze względu na aplikację. Jak się okazało tubka wypada mocno średnio- produkt rozmazuje się po opakowaniu i po użyciu wypada je przetrzeć- pozostawienie go bez przetarcia powoduje gromadzenie się kosmetyku w zakrętce, oraz wokół niej, wątpię tu również w higieniczność. Mimo, że do aplikacji nie musimy używać palców to przecieranie tubki znacznie zmniejsza wydajność. Zapach bezpośrednio w opakowaniu jest w porządku- wiśnia z delikatnym zapachem mentolu, kamfory. Na ustach jednak czuję chemię, smakuje wręcz okropnie. Po nałożeniu delikatnie mrowi.


Konsystencja balsamu jest stała, jednak na mrozie ciężko go wycisnąć z tubki, zaś w lecie przy wysokich temperaturach strasznie się topi i wręcz wylewa. Najbardziej w tej wersji Carmexa zawiódł mnie fakt, że nie poprawia stanu moich ust, nie nawilża, a wręcz mam wrażenie, że wysusza! Jedyną przewagę nad klasycznym słoiczkiem jaką zauważyłam to posiadanie filtru UV.


Moja ocena:
Żałuję, że skusiłam się na tą wersję Carmexa i zmarnował te 8zł, za które mogłam mieć mój ukochany słoiczek. Nie przypadło mi w nim do gustu nic, dlatego na pewno nie kupię go ponownie. Tylko i wyłącznie ze względu na fakt posiadania filtru UV dostaje ode mnie 2/10.

A Wy miałyście do czynienia z tą wersją Carmexa? Może macie podobną, albo całkiem inną opinię na jego temat? :)

sobota, 1 grudnia 2012

Poziomkowa wazelina kosmetyczna do ust, Flos Lek

Witajcie, jak mija Wam sobota? :)
U mnie ostatnio mniejszy natłok obowiązków, dlatego znalazłam trochę czasu, żeby tu zajrzeć i napisać. O czym dzisiaj? O poziomkowej wazelinie kosmetycznej od ust, Lip Care, Flos Lek.


Moja opinia:
 Swoją wazelinę kupiłam w Naturze w promocji za 5,99zł/15g. W Rossmannie dostępna jest za 6,99zł. Opakowanie produktu stanowi metalowa puszka, z solidnym zamknięciem. Mimo dosyć cienkiego metalu opakowanie nie odkształca się w żaden sposób podczas noszenia w torebce. Minusem jest niehigieniczna aplikacja, a także niewygodna dla osób z dłuższymi paznokciami.

Największym plusem wazeliny jest chyba jej zapach- pachnie naprawdę poziomkowo, przyjemnie i naturalnie, a na dodatek bardzo apetycznie :). Dodatkowo nie zawiera barwników i parabenów. Konsystencja jest zwarta, niezbyt tłusta, czy lepiąca. Nie barwi, pozostawia delikatny efekt "mokrych" ust, dość długo się utrzymuje. Nie zauważyłam także, żeby się rolowała na ustach. Produkt nie jest testowany na zwierzętach :).
Jeżeli chodzi o działanie ochronno- odżywcze to radzi sobie średnio. Delikatnie nawilża, minimalnie poprawia wygląd skóry ust, oraz je natłuszcza. Słabo jednak radzi sobie z mocnym przesuszeniem, spierzchnięciem, czy pękaniem.
Od producenta:
 

 Skład:

Dostępne warianty zapachowe wazeliny Flos Lek:
-waniliowa
-różana
-poziomkowa
-pomarańczowa
-czekoladowa 

Ostateczna ocena:
Uwiódł mnie w tej wazelinie zapach i szczerze powiedziawszy to wszystko. Ot, zwykła wazelina, która na pewno nie zastąpi mi porządnego kosmetyku ochronnego do ust. Dobra do stosowania, kiedy usta nie potrzebują naprawdę dużej ochrony, czy nawilżenia, a jedynie jakiegoś mazidła do poprawy wizualnej ust. Moja ocena końcowa tej wazeliny to 6/10.

Miałyście do czynienia z tą wazeliną? Jakie są Wasze ulubione produkty do ust? :)